nowy, ekscytujący projekt!

Szczerze mówiąc, to od skończenia mojej regencyjnej sukienki (której nadal wam nie pokazałam, wiem, wszystko dlatego, że mam w głowie pewne poprawki), chodziła mi po głowie masa pomysłów, mniej lub bardziej skomplikowanych. Część odpadła ze względu na brak odpowiednich ku temu, w Polsce niedostępnych materiałów; część została zaczęta i po prostu z niej zrezygnowałam.

Chciałam zabrać się za coś dużego. Za coś, z czego mogłabym być dumna. Najpierw mój wybór padł na suknię balową z 1860-tych lat, ale szybko się rozmyśliłam. Do tego niezbędna byłaby mi krynolina, na której dostawę czeka się ponad miesiąc, a bez której układanie sukni byłoby niemożliwe (no dobra, możliwe, ale trochę bez sensu. Zwłaszcza gdyby okazało się, że spod spodu wystaje niezbyt atrakcyjna metalowa konstrukcja). Poza tym wątpię, żebym podołała temu zadaniu. 

Zdecydowanie się na coś innego nie zajęło mi wiele czasu. Już wcześniej, podczas pisania mojej zacnej i wysoko cenionej pracy o filmie "Jane Eyre" (I KNOW, EYREMANIA! BEWARE!) zastanawiałam się, jak trudne byłoby uszycie tego typu sukienki. Przede wszystkim zauważyłam, że suknie Jane są raczej wąskie, co sugeruje, że nie ma pod nimi żadnego stelażu. Jestem w trakcie robienia researchu i sprawdzania, co właściwie miała pod spodem (moja teoria - specjalny wałek-poduszka na biodra). 

Tymczasem zastanowiłam się chwilę nad stopniem trudności takiego stroju i doszłam do wniosku, że może w celu uszycia góry udałoby mi się zmodyfikować wykrój zwykłej bluzki na guziki. Dół natomiast raczej nie powinien być bardzo skomplikowany (nawet jeśli będzie, moje wrodzone lenistwo postara się, żeby go uprościć).

Poniżej pokażę wam kadry z filmu i sukienki, które są dla mnie inspiracją:










I na koniec bardzo ciekawe zestawienie projektu z finalnym, filmowym efektem.
Do projektu dołączono nawet proponowane materiały!

Ostatnie zdjęcie pokazuje chyba najlepiej, że filmowa Jane raczej nie nosiła pod spodem krynoliny. Zagadkę jej bielizny mam nadzieję rozwiązać już niebawem.

Planuję zmiksować trochę każdą z sukienek i połączyć je w jeden projekt, z każdej biorąc to, co akurat mi się podoba. Na razie jestem zdecydowana na biały kołnierzyk i te śmieszne zaszewki z przodu, które przypominają przyszytą do sukni chustę (wiecie o co mi chodzi, prawda? Widać je chyba na każdej sukni).

Życzcie mi powodzenia, zabieram się za projektowanie i szukanie wykrojów. Oglądałam też dzisiaj materiały, jest sporo pięknych tkanin, nie znalazłam co prawda jeszcze idealnej, ale myślę, że jestem całkiem blisko!

Komentarze

  1. Trzymam kciuki - pomysł mi się podoba.
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Zdradzę, że góra sukni już prawie gotowa! Niedługo zdjęcia ;)

      Usuń
  2. to cZekamy na suknie!!! TWOJĄ;)
    dzięki za odwiedziny:)
    chwalę się i zapraszam na moje fb;) (na bloga oczywiście tez;)
    http://www.facebook.com/BachaBaszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! ;) A na bloga wchodzę od czasu do czasu :)

      Usuń
  3. Może trochę ci pomogę :) Jane na pewno krynoliny nie miała - one do powszechnego używcia weszly 15 lat później, ona pod spodnicą nosiła corded petticoat - halkę z krochmalonym, gęsto przyszywanym sznurkiem ;), plus multum innych halek do tego ;) Aach, cieszę się że się ujawniłaś z blogiem! Szukałam tego typu polskich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo super, dzięki, właśnie o to mi chodziło ;) Ponieważ na corded petticoat raczej nie mam cierpliwości (i środków), zadowoliłam się bum pad na tyłeczek, o który już dawno Jane podejrzewałam, a który wypatrzyłam dzisiaj wreszcie w jednej w wyciętych scen filmu, walał się w pościeli :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty