zlot krynoliny - dzień pierwszy

Pewnie oglądaliście te zdjęcia już milion razy, i znacie na pamięć "plan wydarzeń" minionego weekendu. Mimo to ja również spróbuję sklecić relację z naszego krakowskiego zlotu, podzieloną na dwa dni, żeby was nie zanudzić. Niedługo powinien pojawić się również pewien ubogi filmik.

Sama nie wiem, od czego zacząć! Może od tego, że w te dwa dni zdarzyło się więcej, niż przez całe moje wakacje do tej pory.

Dwa dni wyjęte z życiorysu i wepchnięte w przedziwną osiemnasto-dziewiętnasto-dwudziestowieczną mieszankę, wszystko okraszone ponad 30-stopniowym upałem, tłumem entuzjastycznych turystów i krakusów, trzepotem wachlarzy i niezliczonymi warstwami halek, pończoch, pantalonów i metalowych fiszbin - pewnie zastanawiacie się, jak było i czy mi się podobało, ale odpowiedź jest chyba oczywista.

Nie myślałam, że po dwudziestu latach mieszkania w Krakowie mogę poczuć się w tym mieście niezwykle, ale stroje i towarzystwo robią swoje. Nawet, jeśli regencyjne panny rozmawiają z koleżanką pana Gatsby'ego, a kobiety w krynolinach mijają rokokową księżną.

Może po kolei. Zebrałyśmy się, z lekkim poślizgiem, na Rynku, po czym doczołgałyśmy się do muzeum. (Gdyby ktoś miał chętkę pełnić rolę naszego tragarza, prosimy zgłaszać się przy okazji następnych zlotów.). Wystawa jak wystawa, eksponaty jak eksponaty - oczywiście zachwytom nie było końca, zwłaszcza, kiedy odkryłyśmy, że jedna z wystawionych sukni to dzieło samego Charlesa Fredericka Wortha. 

Przymierzanie butków :D Zdjęć z muzeum wam oszczędzę, wszystko jest już tutaj
W głębi duszy każdy jednak myślami był już w muzealnej toalecie, gdzie niedługo potem odbyło się grupowe ściskanie gorsetów, zapinanie guzików, odrywanie uporczywych nitek czy ostatnie poprawki fryzur.

Pierwsze pogaduchy w strojach. Od lewej Ania, Agata, Nelly, Fobmroweczka i Dorfi.
Zdjęcie grupowe centralnie pod słońce. Od lewej z przodu: ja, Nelly, Agata, Ada, Ania, z tyłu: Dorfi, Porcelana, Fanturia, Fobmroweczka i Daisy.
W pełnym rynsztunku, wyposażone w wachlarze, kapelusze i parasolki udałyśmy się do Parku Jordana. Tam po raz pierwszy poproszono nas o pozowanie do zdjęć - takie prośby towarzyszyły nam nieustannie przez oba dni zlotu, jednak apogeum przypadło na drugi dzień (o tym za chwilę). Po dostojnym przemarszu przez park dotarłyśmy do kocyków piknikowych, na których czekała na nas Szkoła Tańca Jane Austen. Rozpoczęliśmy piknik, beztroskie rozmowy przeplatając dobrym jedzeniem i narzekaniem na gorąco. W pewnym momencie przestaliśmy się już tym przejmować i w iście tropikalnych warunkach, w których większość dam minionych wieków by pomdlała, (o ile nie wyzionęła ducha), zaczęliśmy zabawę. Były angielskie tańce, wolant, i gra ciesząca się chyba największym powodzeniem - game of graces. 

Z prawej strony Ada, jedna z młodszych uczestniczek, która zawstydziła nas
(przynajmniej mnie) swoimi umiejętnościami krawieckimi. Ja w jej wieku byłam w stanie co najwyżej przyszyć guzik. Ado! Zakładaj bloga, szybko!

Fotografia i robótki :) Z lewej Fanturia we wspaniałej kreacji z połowy XIX wieku i wachlarzem - prawdopodobnie baardzo starym cackiem, na widok którego pozieleniałyśmy z zazdrości.
 
...i wyyykrok. Gra w wolanta


Występ Szkoły Tańca :)


I game of graces, czyli patyczki i kółko - i kto by się spodziewał, że daje tyle radości?

Nelly zaraziła nas wszystkie swoją cudną rokokową suknią!




Jeszcze raz grupowo ze Szkołą Tańca :)

... I z futrzanym uczestnikiem zlotu ;) Zaplątał się nam także jakiś Szkot!
Epoki razem:

Regencja/czasy napoleońskie

Połowa XIX wieku (ja - lata 1860., Fanturia - 1850. - zakochałam się w jej budce!)


I samotne przedstawicielki innych epok:

Rokoko w wersji Nelly, czy też wg niektórych pani w ecru :D

Uśmiechnięte lata 1920.
I obie przedstawicielki XX wieku. Dorfi zrobiła mi smaka na coś w podobnej kolorystyce! (żeby oszczędzić wam domysłów - tak, spod sukienki po prawej przebijają krótkie spodenki)
Regencyjna dama i bliski omdlenia (z nadmiaru koronek?) dżentelmen :D
Tyle pieniędzy na napoje nie wydałam od czasu balu belle epoque. Ale wyobraźcie sobie to uczucie, kiedy wreszcie dorwiecie coś zimnego i z bąbelkami...

Paluszek, żeby nie było nieelegancko...
Po dłuugiej i ciężkiej - w moim przypadku - podróży tramwajem (krynolina + wózek dziecięcy, inwalidzki, rower i walizka to średnie połączenie) dotarłyśmy na Rynek. I tu zaczął się dylemat - jechać, czy nie jechać? Wydać miliony na przejażdżkę dorożką czy zrezygnować i żałować? 

Jaka decyzja została w końcu podjęta, chyba nietrudno się domyślić.


Niestety podczas przejazdu byłam zbyt przejęta, żeby zająć się fotografowaniem. Powiem tylko, że dorożka jest baaardzo wygodnym i przyjemnym wynalazkiem i gdyby ktoś miał jakąś na zbyciu, nie wzgardzę taką na urodziny <3 Taka delikatna sugestia dla moich znajomych.

Upał dał się nam we znaki i do wędrówki na Wawel już nie doszło. Zresztą istniała szansa, że w ogóle nie dostałybyśmy się na dziedziniec, a nikomu nie chciało się chodzić na darmo. Rozeszłyśmy się więc do domów, gdzie wypoczywałyśmy i zbierałyśmy siły na kolejny dzień kostiumowej zabawy :)

A o tym, co działo się w niedzielę, już niedługo...

Komentarze

  1. To musiało być niesamowite przeżycie. Wszystkie wyglądałyście przecudownie! Aż normalnie słów mi brak! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dzięki temu następnym razem chociaż rozważysz przyjazd! :)

      Usuń
  2. cudnie wszystkie wyglądałyście, pozazdrościć tylko takiej pasji i zaangażowania w to, co się kocha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! Wyszła nam niezła mieszanka stylów i epok ;)

      Usuń
  3. Przyznaję się do autorstwa zdjęcia z pepsi :D I tak sobie myślę, że panowie "od pani w ecru" to byli jakimś ewenementem - mężczyźni którzy rozróżniają ten kolor od białego i jeszcze wiedzą jak się nazywa? :P
    A tak na koniec to OGROMNE podziękowania dla organizatorek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o tym sobie pomyślałam, kiedy to powiedzieli :D Jacyś zniewieściali! I to my dziękujemy za liczne przybycie i miłą zabawę ;)

      Usuń
    2. Dokładnie, a co do ecru - czy to czasem nie była damska pokrewna dusza ?... ;)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Eleonoro, jak udało Ci się wytrzymać w tym upale w Twojej cudownej krynolinie? Miałaś pod spodem koszulę, gorset, pantalony i halkę, czy już sobie odpuściłaś? Wyglądałaś przepięknie, ale to musiało być dla Ciebie straszne! :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod spodem pełny rynsztunek, łącznie z pantalonami :D Ale było tak koszmarnie gorąco, że czułam się tak samo jak wszyscy. Poza tym krynolina jest bardzo przewiewna i szczerze mówiąc, gdyby nie gorset, byłoby mi nawet przyjemniej niż w regencyjnej sukni, która cały czas kleiła się do ciała :/

      Usuń
    2. Oj, zgadzam się, że w regencji szło sie UGOTOWAĆ - koszula, gorset, halka, sukienka ... krynolina była wygodna ;p

      Usuń
  6. Upały rzeczywiście musiały was troszkę zmęczyć, ale poza tym widzę, że bawiłyście się świetnie, a to jest najważniejsze:) I zlot w naprawdę pięknym mieście, nic tylko pozazdrościć takiego spotkania;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, było pięknie! Do perfekcji zabrakło tylko tych kilku stopni mniej ;)

      Usuń
  7. Ojej, nie mogę się napatrzeć na te suknie, cudowne! Choć akurat Twoja była najbardziej oryginalna :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Co jak co, ale zdjęcie z puszką pepsi mogłoby iść do reklamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się z Porcelaną, to zdjęcie nadawałoby się do reklamy :D Nie mogę się doczekać II części!
    pozdrawiam M.M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo powinna być ;) Filmik zajmie za to troszkę więcej czasu.

      Usuń
  10. Cuda, cuda, cuda! Przepiękne suknie, przepiękne Kobiety!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! :) Fajnie, że robimy wszystkie razem takie dobre wrażenie, mimo pomieszania epok ;)

      Usuń
  11. Bardzo podobają mi się te zdjęcia i ten styl ;)


    zapraszam: http://youbeefashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo miło będę wspominać te dwa dni :)
    P.S. dzięki za mobilizującego kopa w tyłek, takiego pozytywnego ;)
    Adrianna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam też było miło cię spotkać! ;) Do zobaczenia!

      Usuń
  13. Eleonoro, Twoja suknia z krynoliną robi naprawdę duże wrażenie - cudnie się prezentowałaś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cóż, zdecydowanie trudno ją było przeoczyć :D

      Usuń
  14. :D Właśnie przeczytałam w komentarzach że krynolina była wygodna. :D Dobrze wiedzieć! :D
    Co ja mogę jeszcze napisać... Ech... Szkoda że mnie tam nie było, bo przeszło mi koło nosa moc atrakcji i wspaniałych przeżyć. Oby następnym razem.. Oby!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Bo była, likwidowała klejące się do nóg warstwy... A następnym razem już ci nie odpuścimy! ;)

      Usuń
  15. Ojej, jak fajnie :) Może kiedyś do was dołączę, akurat mieszkam w Krakowie :) Gorset bym uszyła, ale co do reszty... podziwiam Twoją suknię, jest piękna!

    OdpowiedzUsuń
  16. What a fun event! I love the picture of the very properly dresses 1860s lady with the Pepsi soda can! Priceless!! Everyone looked so lovely!

    Blessings!

    Gina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, it was so hot I just couldn't resist anymore... It was one of very few purely costuming Polish events. We hope one day our group would be way bigger and more developed. So bad we don't have Costume College back here in Poland!

      Usuń
    2. Yes...sometimes you have to forgo the era correct image in favor or refreshment!! I understand full well! Give your group time! It will grow and get so very great! You should start the Poland Costume College!!! That would be wonderful! Many of these start small....just do an over night event and offer to teach what you know...and have others do the same! It will grow from that!!!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty