1885 - warstwy / 1885 layers

Pamiętacie jeszcze cykl "Ubieranie krok po kroku"? Postanowiłam zamienić go na "Warstwy". To tylko kwestia nazewnictwa, bo posty tego typu będą wyglądać jak zwykle (z tą różnicą, że zdjęcia będą trochę lepszej jakości). 

A więc przed wami jak zwykle straszliwie zdrożne fotografie, tłumaczące z jakich warstw składać się powinna garderoba damy z roku 1885.

Woo, here comes - finally - my not-so-new underthings set! I've finished it like a century ago (well, ok, not literally), and it's high time I showed you my 1885 undergarments, worn under my black and mint corded bustle dress.

Na początek - koszula i pantalony. Gacie troszkę zbyt opięte, powinno być ich więcej w... yy... strategicznych miejscach. To dlatego, że podciągnęłam je jak najbardziej do góry, ponieważ wyszły mi stanowczo za długie. Poza tym, wprawne oko zauważy, że coś gdzieniegdzie wystaje...


First there goes chemise and drawers. Oh, and stockings. And shoes! The eternal dillemma whether to wear your chemise in or out remains unsolved. I tucked mine in simply because it looked better that way. My drawers are actually way too tight, and that's because I pulled them up as far as I could, for they're too long as well and nothing "yucks" me more than long drawers.




... a jest to koszula, którą - aby nie wszczynać odwiecznego sporu o noszenie jej na lub w pantalonach - upchałam do środka, bo tak lepiej wygląda. Niestety przeglądając zdjęcia zauważyłam, że przez pantalony dolne partie ciała wyglądają wręcz monstrualnie. Gdyby nie fakt, że nie tylko ja mam z tym problem, nabawiłabym się niezłych kompleksów.

I couldn't resist to take a 19th-century-caricatures inspired photo! But duh, I look like a monkey, and dunno why the lower parts of the body seem so huge when one wears drawers. I thought it's my personal issue, but then I remembered this painting by Degas - yay, I'm not the only one!

(wyglądam tu jak małpa. doceńcie więc moje poświęcenie, bo
za 10 lat to zdjęcie nadal będzie krążyć po internetach)




Potem czas na gorset! Przy nim zatrzymamy się na dłuższą chwilę, bo to pierwszy, który uszyłam totalnie od zera. Robiony wg wykroju Norah Waugh nie jest szczytem moich marzeń. Przede wszystkim, nigdy nie pałałam szczególną miłością do tego wzoru - wydaje mi się zbyt kanciasty i tubowaty, brakuje podkreślenia bioder. Nawet jego wersja w wykonaniu Augustintytar, choć perfekcyjna, sylwetkowo nie podbiła mojego serca. Lata 80. kojarzę z płynną klepsydrą, której uzyskania ten wykrój najwyraźniej nie ma na celu.

Druga sprawa - prawdopodobnie nietrudno to zauważyć, ale gorset jest zwyczajnie za krótki. Mam do wyboru miażdżenie sobie żeber i dopasowaną górę gorsetu, lub wcięcie w talii na swoim miejscu, przy równoczesnym obniżeniu gorsetu niemal do poziomu underbustu. Na zdjęciach bodajże wersja nr dwa.


Afterwards - the corset. I'm not a huge fan of Norah Waugh's pattern which I used. I never liked the silhouette it provided. But anyway, as you can see below, mine is WAAY to short. It's mainly because I cut the pointy top, but I should've scaled the pattern as well. So instead of increasing my waist, it presses my ribs, which is not especially healthy nor comfortable.





Gorset z profilu układa się za to o dziwo tak, jak powinien. To po części zasługa mojego upartego, półgodzinnej wyginania zwykłego busku w kształt spoon busku. 

The side looks ok to me. It curves nicely around my stomach - I pressed an ordinary busk in a shape of a spoon busk to achieve this effect.




Po gorsecie czas na tiurniurę! Jak możecie zauważyć na załączonym obrazku, moja jest dość marna. To chyba kwestia plastikowych fiszbin, które zawijają się do środka i opadają wraz w pierwszą warstwą materiału na tiurniurze. Poza tym, lata 80. to czas przedziwnych eksperymentów ze stelażem. Groteskowe sprężyny i konstrukcje ze skóry to tylko przykłady szalonych pomysłów projektantów tamtego okresu. Dlatego moja tiurniura jest stosunkowo staromodna, nie mówiąc już o tym, że powinna być jakieś dwa razy większa.

Time for the bustle! My is quite miserable I'm afraid. The plastic boning I used is way to flexible to hold the shape right. It not only collapses under the layers, but rolls inside, creating an awkward tube. Oh, well. I know what kind of boning to avoid next time. The bustle is also a bit outdated, since 1880's brought some new and bigger kinds of supports.


Dlatego potrzebna jest też poduszeczka! Moja składa się z trzech wypchanych watą części i falbanek z tiulu i bawełny. Zazwyczaj przypinam ją dopiero na halkę,  wtedy lepiej trzyma fason.

That's why I needed some additional support! And that is a small pillow with tulle and cotton ruffles.



O właśnie, halka! Uważniejsi mogą zauważyć podejrzane podobieństwo do mojej halki edwardiańskiej - i rzeczywiście, to ta sama. Używam jej, żeby wygładzić krawędzie tiurniury i odbić suknię na dole. 


The petticoat I use afterwards was sewn for my early Edwardian outfits, though it fits in the Bustle Era as well. 


To może jeszcze druga halka? Ciekawostka - początkowo miała być częścią sukni. Ten kolor średnio nadaje się na bieliznę, zwłaszcza pod jasną spódnicę, ale sztywna falbanka jeszcze wspomaga efekt wszystkiego, co pod spodem. (mogłaby tylko być odrobinę krótsza)

The last layer is my purple petticoat, which is slightly ruffled over the top and gathered in the back. A bit too long and doesn't work very well under bright-colored skirts.



Podsumowanko:

(Krok 0: Buty! Możesz założyć je jeszcze przed gorsetem, ale potem to może być spory problem!)

Krok 1: Pończochy z podwiązkami, koszula, pantalony

Krok 2: Gorset (ew. koszulka na gorset - ja nie potrzebuję, bo góra mojej sukni jest  wyszywana)

Krok 3: Tiurniura, poduszka

Krok 4: Halki

Krok 5: Suknia

Krok 6: Idziemy na miasto, mężczyźni spadają z koni, kobiety mdleją



Step by step:

(Step 0: Don't forget your boots first!)

Step 1: Stockings, chemise, drawers

Step 2: Corset (and a corset cover if you need one)

Step 3: Bustle, additional pads

Step 4: Petticoat(s)

Step 5: The dress

Step 6: Going out and enjoying everyone being in awe of our fine figures


Komentarze

  1. Mnie się bardzo podoba Twój gorset! :) Sama miałam podobny problem z tym wykrojem ;/ Ale daję mu drugą szansę, jednak tym razem pogłębię trochę wcięcie w talii.

    OdpowiedzUsuń
  2. buty przed pończochami?;D zamień krok 0 i 1 miejscami, inaczej wyjdzie ci łyżwiarka figurowa ;pp a kolorowa halka rozczuliła moje serce ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie wygląda ten gorset! :D Jakich fiszbin użyłaś? Planuję w końcu uszyć edwardiański gorset i fiszbiny na razie są najgorszym dylematem :D Ja do pocket hoops użyłam fiszbin ,,plastikowych tkanych" (tak twierdzą internety) i nieźle trzymają, może takie byłyby dobre do turniury? Fajnie znowu poczytać Twoje posty po ,,krótkiej przerwie" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Używałam stalowych fiszbin powleczonych plastikiem, ale są jednak trochę zbyt sztywne. No i co któraś fiszbina to opaska kablowa ;) A do tiurniury używałam fiszbin złożonych z ośmiu żyłek i oplecionych razem. Wiem wiem, nie brzmi to za dobrze, ale na stronie wyglądały przekonująco, i w sumie do końca miałam nadzieję, że się sprawdzą...

      Usuń
  4. Świetny pomysł z tym wygięciem busku, ceny prawdziwego spoon busku działają na mnie osłabiająco :D Gorset jest śliczniutki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam wyboru, już chyba szybciej obrabowałabym jakieś muzeum, niż uzbierała na spoon busk -_-

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Mam nadzieję, że kolejne gorsety będą coraz lepsze :)

      Usuń
  6. Śliczny gorset :) Ciekawa jestem jakich fiszbin używałaś, metalowych czy plastikowych? Dają wspaniały efekt :) I ogólnie cała bielizna super, podziwiam że chciało ci się ubierać tyle warstw w ten upał :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I takich, i takich :) Ponieważ zależało mi na mocnym ukształtowaniu (jak to profesjonalnie brzmi) przodu, więc od frontu jest więcej metalowych. Żałuję tylko, że nie starczyło mi metalowych na tył - mniej by się odkształcał.

      Usuń
  7. hej, ok 2 tyg temu trafiłam na Twojego bloga i od razu mnie zainteresował tematyką, zabrałam się więc za czytanie kilku postów wstecz po czym pomyślałam sobie: "ok, polubię fb i będę obserwować nowe posty na stronie". Czułam jednak niedosyt nowości i ciekawiło mnie jak wyglądała Twoja przygoda z kostiumami, od czego zaczynałaś itp. Stwierdziłam że przeczytam od początku Domową Kostiumologię. Zajęło mi to ("aż" lub "tylko") 2 dni i chciałam Ci teraz pogratulować kierunku w jakim Twoja pasja się rozwija. Troszkę zazdroszczę samozaparcia, bo u mnie często tego brak. Choć sama uwielbiam szyć i jak już zasiądę za maszynę tak mogę godzinami... niestety często brakuje motywacji:< Ty za to wiesz, że uczestniczysz w różnego rodzaju piknikach, zjazdach, czy spotkaniach kostiumowych i przypuszczam, że na każde chciałoby się mieć kolejną fantastyczną kreację w której będzie można z dumą paradować, więc motywacja do działania jest większa:)
    na koniec mojego wywodu chciałam Ci tylko życzyć dużo cierpliwości(czasu i funduszy również;) do tworzenia nowych strojów! na pewno będę zaglądać tu regularnie i czerpać kolejne inspiracje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziękuję za ciepłe słowa! Nic tak nie motywuje do pracy jak świadomość, że ktoś docenia to co robię. Wow, szacunek za przeczytanie całego bloga od początku! Rzeczywiście, wszystko dynamicznie się zmienia i sama czasem mam frajdę w czytaniu starych postów, chociaż najczęściej reaguję chęcią usunięcia ich - zostawiam te pierwsze koszmarki właśnie ze względu na osoby, dla których mogą być przydatną lekcją.

      W takim razie, pozostaje mi życzyć ci więcej motywacji w szyciu, każdy powód jest dobry, żeby usiąść przy maszynie! ;)

      Usuń
    2. A moim zdaniem te pierwsze posty to wcale nie koszmarki, tylko coś do czego możesz porównać to gdzie jesteś teraz. Czasem jak nachodzą chwile zwątpienia dobrze jest mieć coś co uświadomi nas jak daleko zaszliśmy :)

      Usuń
  8. Piękny Ci wyszedł ten gorset! Nawet, jeśli masz do niego jakieś obiekcje, to na zdjęciach naprawdę wygląda bardzo dobrze! Ma piękny kolor :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, zdradzę ci w sekrecie (nie takim znowu sekretnym), że ukradłam na ten gorset trochę materiału przeznaczonego na brzoskwiniową krynolinową suknię balową - będę tylko musiała jakoś go "przyżółcić" ;)

      Usuń
  9. Gorset ma przepiękny kolor i wygląda dużo lepiej niż można by spodziewać się po opisie:P. Ten wykrój jest rzeczywiście strasznie dziwny (szyłam z niego próbkę i po niej zrezygnowałam z dalszych kombinacji). Pantalony za to są urocze:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, w ogóle wygląda o wiele lepiej na zdjęciach niż w rzeczywistości :p Szkoda tylko, że z tych lat trudno o inny wykrój. Coś mi majaczy, że było chyba coś podobnego w The Little Corset Book (czy jakoś tak), którą wyczaiłam kiedyś na chomiku.

      Usuń
  10. Cieszę się, że wróciłaś do pisania :) I to w jakiej formie! Gorset wygląda jak profesjonalny i w ogóle - uwielbiam posty tego typu, od razu widać, ile one nosiły warstw pod sukienką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podsumowując - jest naprawdę GORĄCO :p Chyba, że ktoś ma lepszą tiurniurę, która trzyma materiały z daleka od ciała. Ale samo noszenie pończoch w taki upał mogłoby mnie wykończyć -_- Dzięki Bogu za szorty!

      Usuń
  11. Bardzo ciekawy blog :) podoba mi się takie komploksowe podejście do kostiumów, będę tu częściej zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Pozostaje mi zacytować wszystkie kasjerki: "Dziękuję i zapraszam ponownie!"

      Usuń
  12. Warstwy super! Tiurniura mnie rozczuliła, jest urocza. A gorset ma świetny kolor! :)
    Ja siedzę nad morzem, w domu mam rozwalającą się maszynę do szycia i niedokończone stays regencyjne. A na moim blogu od wieków nic się nie działo. Zniechęcające. Ale Twój post natchnął mnie myślą "nie mogę być gorsza" i w sobotę zamierzam w końcu dokończyć to stays i uszyć pantalony. A co! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uroczo nędzna -_- No właśnie, dawno nie było nic u ciebie! Ja teraz musiałam coś wreszcie nowego pokazać, bo od czasów pikniku w Pszczynie nic się nie działo (a czytanie miliona postów o tym, dlaczego nadal nic nie szyję, może się w końcu kiedyś znudzić). Dobrze przynajmniej, że podziałało energetyzująco ;)

      Usuń
  13. "Cebula ma warstwy. Ogry mają warstwy."

    (nie mogłam się powstrzymać:P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Jako dziecko strasznie mnie to wkurzało, nie rozumiałam o co chodzi :p

      Usuń
  14. oj gorste, gorset, gorset... wygląda super, jeszcze nie mierzyłam się z szyciem tego elementu damskiej garderoby a bardzo chcialabym posiąść arkana szycia gorsetów

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty