św. fiszbina, patronka szyciowych spraw beznadziejnych

(Jeśli czytałeś post na Facebooku albo już wiesz o akcji, nie czytaj tego - będę się powtarzać)

Nie wiem, co mi odwaliło z takim tytułem, ale może wasze WTF będzie na tyle duże, że zajrzycie do reszty tego posta. Chyba chodziło mi o słowo "patron", ale w sumie już nie za bardzo pamiętam.

A więc tak. Jest taka strona, patronite.pl. Stosunkowo świeża, tak mi się przynajmniej wydaje, bo wpadłam na nią dopiero niedawno. Służy do tego, żeby wspierać działalność twórczą różnych ciekawych osobistości regularną, comiesięczną kwotą. Może to być złotówka, może być sto. Z takiej "subskrypcji" można w każdej chwili zrezygnować.

Już widzę, jak wasze brwi podejrzliwie windują w górę. "Ha, spryciara, wiem, do czego to wszystko zmierza. Biedna to ona raczej nie jest, tyle strojów poszyła, a niektórych nie stać nawet na maszynę do szycia. Niezły motyw, szyć będzie dalej tyle samo, a kasa się zgodzi. A mojej nagrody z 2013 roku jak nie było, tak nie ma. Za hajs czytelnika baluj!"


Ok, z przedostatnim zdaniem się zgodzę, jestem beznadziejna jeśli chodzi o wysyłkę nagród - głównie dlatego, że nienawidzę poczty. Ale i na to jest sposób.

Więc o co chodzi? Może opowiem na przykładzie sytacji, która miała niedawno miejsce.

1. Chciałabym uszyć strój z lat 1890. Konkretnie - czerwony żakiet.
2. Widzę w second handzie polarowy, czerwony kocyk za 16 zł. 
3. Mam ochotę go kupić, ale ponieważ składam na lustrzankę, powstrzymuję się.
4. Przez cały tydzień żałuję, że nie kupiłam kocyka.
5. Idę kupić kocyk. Kocyka już nie ma.
6. Kupiłabym nowy polar (wełna za droga), ale punkt 3.
7. Żakiet nie powstaje, nie ma nowego stroju.

Jaki jest morał tej historii? Że moje hobby cierpi na tym, że jest tylko hobby. I wszystkie wydatki na szycie są wydatkami na końcu rozbudowanej drabiny moich wydatków. (Podejrzewam zresztą, że większość z nas - szyjących - zmaga się z podobnym problemem, mimo wszystko miesięcznie do dyspozycji na materiały mam jakieś 30 zł. Wydaje się to nie być małą kwotą, ale sprawia marne wrażenie, gdy stoję w hurtowni przed półką z bawełnami).

Let's face it - szycie historyczne to cholernie drogi interes. Nawet, jeśli trafi się na tani materiał, nie wystarczy - jak w przypadku zwykłych ciuchów - metr albo dwa. Najczęściej potrzeba co najmniej czterech/pięciu metrów, żeby cokolwiek sensownego wykrzesać. 

Męczy mnie już trochę, że moje sukienki najczęściej są bez ozdób, nie mogę nigdy poszaleć z ilością materiału (o krynolinie, osiemnastym wieku czy tiurniurze mogę na razie zapomnieć), bo zasłony mają ograniczone wymiary, a jeśli już wybieram się do sklepu, to kryterium kupowanych tkanin - zamiast tego, czy są naturalne, czy podoba mi się kolor i wzór - jest to, czy znajdują się na dziale z przecenami. 

I chociaż próbuję sobie wmawiać, że to kwestia mojego chcenia czy niechcenia, to jednak jest trochę tak, że im mniej kasy, tym mniej pojawia się nowych strojów na blogu. 

Dlatego jeśli macie dobre serduszko, lubicie od czasu do czasu podczytywać i podglądać Domową Kostiumologię, to zastanówcie się, czy nie bylibyście w stanie wspomóc mnie najmniejszą nawet kwotą. Nawet jeśli zrobi to choćby kilkoro z was, będzie to dla mnie wielka ulga. W kupie siła!

A jeśli chodzi o nagrody, to specjalnie wymyśliłam takie, które będę mogła w większości przesłać wam wirtualnie. Możecie załapać się między innymi na:

- fotki pokazujące moją pracę nad strojami na bieżąco
- filmik z podziękowaniami, pokazujący nową suknię ZANIM GDZIEKOLWIEK JĄ POKAŻĘ!!!11oneone 
- film, na którym krok po kroku pokazuję, jak powstaje jeden z moich kostiumów, jakie popełniam błędy, co sobie ułatwiam, czego nie robię - wszystko, od początku do końca!
- pikniczek ze mną w strojach historycznych (ale to już wymaga bycia milionerem. Dlaczego? Powód jest prosty, łączę przyjemne z pożytecznym - pikniczek, jedzonko, a przy okazji możliwości matrymonialne).

Nie proszę o pomoc, żeby móc szyć sobie lepsze ciuchy i fajniej wyglądać na wydarzeniach. Proszę, bo ten blog to nasza wspólna sprawa i chcę, żeby funkcjonował jak najlepiej. Żebym mogła częściej dzielić się z wami fajnymi strojami, dodatkami, zdjęciami i filmikami. Kto wie, może nawet zaoszczędzę na jakiś ogarnięty layout albo domenę?

Dobra, tyle się nagadałam, i nic z tego nie wynika. Klikajcie tu:

Mój profil na Patronite

Komentarze

  1. jestem w stanie wesprzeć którąś z Dam, ale wyłącznie w sukni lat 1750 - 1778, a to dlatego, ze jestem fanem tego okresu
    pozdrawiam
    Ludwik August

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty