i cóż... post o niczym / dealing with boredom
Są takie dni, kiedy nie mogę oderwać się od szycia. Nie jem, pracuję w piżamie, opuszczam zajęcia na uczelni.
Są takie, w których funkcjonuję normalnie, ale każdą wolną chwilę przeznaczam na swój projekt - na wykończenie spódnicy, na maraton po pasmanteriach.
Są w końcu takie, kiedy maszyna do szycia wywołuje we mnie wstręt i celowo omijam ją wzrokiem. Kiedy chowam niedokończoną suknię, żeby natrętnie o sobie nie przypominała. Kiedy igła i nitka potrzebne mi są tylko do zacerowania skarpetki.
Cóż... Niestety, minęły już dwie pierwsze fazy. Właśnie wraz z listopadową mgłą pogrążam się w smutku i rozpaczy. No dobra, wcale nie. Listopad to, z wielu powodów, mój ulubiony miesiąc w roku. A mgła to już w ogóle świetna rzecz.
Po prostu potrzebuję trochę przerwy, urlopu. Może to kwestia osiemnastego wieku, który nadal męczę, a może po prostu szaleńczego tempa projektów. Dlatego przepraszam was, że posty pojawiają się sporadycznie, a nie, jak na początku istnienia bloga, niemal codziennie. Wynika to również z mojego postanowienia: "Więcej kostiumów na blogu o kostiumach!" - czyli, po prostu, z ograniczenia postów okołokostiumowych (tych o muzyce, książkach... są blogi, które się tym zajmują) do tych faktycznie związanych z tematem. Mniej teorii, więcej praktyki.
A że na praktykę aktualnie nie mam ochoty, to i postów nie ma... Pozostaje poczekać, aż z nudów chwycę za maszynę. Tymczasem, w ramach rekompensaty, macie mix uroczych obrazeczków, które chomikuję na dysku - coś jak tumblr, tylko na jeden dzień, w jednym poście. Właściwie, to taki mini wgląd w moją głowę (powoli staję się sieciową ekshibicjonistką :O )
There comes a time when I really don't feel like sewing. I love November, really, it's one of the best parts of a year - I just feel really tired with the whole 18th century thing. Or is it something else? Anyway, sorry for the lack of posts recently. Even if I felt like writing one (and I don't, well, at least I didn't until now), I would probably have no idea what to write about.
Wait. This happens now... So how about if I stop talking nonsense and show you some of the pics from my computer? Let's say it's like an insight into my head.
That's it! Większość zdjęć pochodzi z tumblr.com i google, pani z łabędzią szyją to dzieło tej dziewczyny.
Chcecie jeszcze kiedyś poznać zakamarki mojego mózgu, czy już wam wystarczy? ;)
Miłej niedzieli!
Są takie, w których funkcjonuję normalnie, ale każdą wolną chwilę przeznaczam na swój projekt - na wykończenie spódnicy, na maraton po pasmanteriach.
Są w końcu takie, kiedy maszyna do szycia wywołuje we mnie wstręt i celowo omijam ją wzrokiem. Kiedy chowam niedokończoną suknię, żeby natrętnie o sobie nie przypominała. Kiedy igła i nitka potrzebne mi są tylko do zacerowania skarpetki.
Cóż... Niestety, minęły już dwie pierwsze fazy. Właśnie wraz z listopadową mgłą pogrążam się w smutku i rozpaczy. No dobra, wcale nie. Listopad to, z wielu powodów, mój ulubiony miesiąc w roku. A mgła to już w ogóle świetna rzecz.
Po prostu potrzebuję trochę przerwy, urlopu. Może to kwestia osiemnastego wieku, który nadal męczę, a może po prostu szaleńczego tempa projektów. Dlatego przepraszam was, że posty pojawiają się sporadycznie, a nie, jak na początku istnienia bloga, niemal codziennie. Wynika to również z mojego postanowienia: "Więcej kostiumów na blogu o kostiumach!" - czyli, po prostu, z ograniczenia postów okołokostiumowych (tych o muzyce, książkach... są blogi, które się tym zajmują) do tych faktycznie związanych z tematem. Mniej teorii, więcej praktyki.
A że na praktykę aktualnie nie mam ochoty, to i postów nie ma... Pozostaje poczekać, aż z nudów chwycę za maszynę. Tymczasem, w ramach rekompensaty, macie mix uroczych obrazeczków, które chomikuję na dysku - coś jak tumblr, tylko na jeden dzień, w jednym poście. Właściwie, to taki mini wgląd w moją głowę (powoli staję się sieciową ekshibicjonistką :O )
There comes a time when I really don't feel like sewing. I love November, really, it's one of the best parts of a year - I just feel really tired with the whole 18th century thing. Or is it something else? Anyway, sorry for the lack of posts recently. Even if I felt like writing one (and I don't, well, at least I didn't until now), I would probably have no idea what to write about.
Wait. This happens now... So how about if I stop talking nonsense and show you some of the pics from my computer? Let's say it's like an insight into my head.
That's it! Większość zdjęć pochodzi z tumblr.com i google, pani z łabędzią szyją to dzieło tej dziewczyny.
Chcecie jeszcze kiedyś poznać zakamarki mojego mózgu, czy już wam wystarczy? ;)
Miłej niedzieli!
Post o niczym, ale za to jaki! Prawie każdy obrazek podoba mi się z innego powodu. Poproszę o więcej w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńZamówienie przyjęte, cały komputer mam nimi zapełniony! ;)
UsuńKobieta na strusiu mnie urzekła :D Bardzo spodobał mi się też obraz nr 13- wiesz może, kto jest jego autorem?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ciągle nie przekonałaś się do tej sukni XVIII-wiecznej- pewnie masz przed oczami dużo innych, które chętniej uszyłabyś niż tę. Ale i tak jestem pewna, że będzie piękna i sama na pewno będziesz dumna z jej powodu :)
Więcej kostiumów na blogu o kostiumach? Brzmi cudownie i już nie mogę doczekać się tych kostiumów, ale mam też cichą nadzieję, że wrzucisz też czasami jakiś post o malarstwie... no bo kto, jak nie Ty? :)
O ile pamiętam, autorem jest mój ukochany Sargent :) Tylko on potrafi tak oddać lśniące tkaniny, właśnie po tym łatwo go rozpoznać ;) Oo, malarstwo to co innego - w końcu jest z kostiumami związane bezpośrednio!
UsuńPierwszy obrazek to bardzo moje klimaty :) Pstrykałam nawet kiedyś podobne :P
OdpowiedzUsuńNatomiast niechęć szyciową doskonale rozumiem. Zawsze dopada mnie po choćby jednym dniu spędzonym przy maszynie (dlatego tak mało mam kostiumów) :D
Tak też myślałam :) To właśnie jeden z powodów, dla których uwielbiam listopad. A ten kryzys niestety można zażegnać tylko wzięciem się do roboty - najlepiej zacząć od przewertowania zagranicznych blogow, zazdrość jest dobrym środkiem napędzającym :D
UsuńWidzę że obie wpadłyśmy na chorobę zwaną "niemocą twórczą". Od tygodnia siedzę, oglądam filmy, czytam książki totalnie (no, prawie totalnie) niezwiązane z kostiumami i wmawiam sobie, że święty czas wrócić do szycia. Problem w tym, że jak nie wykroiłam podszewki o czasie, to teraz już mi się nie chce kramu rozkładać ... Cóż, musi wszystko poczekać na nabranie mocy urzędowej ;)
OdpowiedzUsuńDodatkowo, mam zaczęty wpis o skalowaniu wykrojów i też mi się go ukończyć nie chce ;)
Ciężkie jest życie kostiumowca w listopadzie ... ;)
Ja moze jeszcze niedawno coś robiłam, ale teraz nie mam najmniejszej ochoty skończyć :D Mam to samo z podszewką i chyba po prostu zwyczajowo z niej zrezygnuję :p Jest ciężko, ale ta pora roku jest dla mnie tak inspirująca, że może nawet sklecę jakiś filmik ;)
UsuńKręć, kręć, lubię twój sposób nagrywania ;) Co do podszewki - znasz mnie ;D Moje stroje mają przynajmniej WYGLĄDAĆ na porządnie wykonane, niekoniecznie dobrze dopasowane i prosto odszyte ;p Chociaż mając teraz tak duuużo czasu chyba znów zacznę szyć ręcznie ... nie śpieszy się nam już ;D
UsuńNo więc właśnie, dlatego poważnie rozważam odstawienie sukni angielskiej i powrót do 1840-tych...
Usuńże nie wspomnę o 1824 roku, który też nad nami wisi ;p Koszula nocna! ;D
UsuńEch, daj spokój -_-
Usuńa ja chce tam poczytac wiecej :) ! o ! :)
OdpowiedzUsuńO proszę! Jednak ktoś się znalazł ;)
UsuńNie lubie listopadu a ni przekręcać zegarków bo lubię czas letni. A post ciekawy a zwłaszcza zdjęcie z głową strusia. Też nie lubię rozkładać się z maszyną do szycia dlatego preferuję ręczne szycie. Ostatnio mało szyję więcej haftuję ale za jakiś czas będzie trzeba zabrać się za szycie aby nie wyjść z wprawy i powykańczać porozrzucane projekty.
OdpowiedzUsuńJa do szycia ręcznego niestety nie mam cierpliwości. Kiedy pomyślę, że to, co właśnie wymęczyłam, prawdopodobnie będę musiała zaraz pruć, od razu mi się odechciewa. Ale haftowania ci zazdroszczę, przydatna umiejętność ;)
UsuńFun pictures!!! I especially like the "Little Red Riding Hood" one...the Three ladies in white dresses and the Goose in the 1890s outfit!! Looks like you had a great time finding these!!
OdpowiedzUsuńWell, they're actually a bunch of stuff that I admired and downloaded the past few months. But yeah, it was fun stumbling upon those weird images. I agree, the goose/swan lady rocks!
UsuńNo bo, co tu dużo mówić, są takie dni. Moja kiecka leży i nie może doczekać się wykończenia. Wykańczam co innego. ;)
OdpowiedzUsuńTa pani na strusiu wywarła na mnie szczególne wrażenie, chociaż ta kreacja w paski i łabędzia szyja... Też są całkiem tego... :)
O! Kiecka? Która kiecka? :D A suknia w paski jest na mojej dreamliście, kiedyś, jak już nauczę się dobrze szyć, może się na nią porwę ;)
UsuńO, tego czerwonego kapturka Ci "podkradam" - uwielbiam takie klimaty :D
OdpowiedzUsuńTo chyba kadr z jakiegoś filmu! :) Nie pamiętam dokładnie, ale możliwe że z "Nieustraszonych braci Grimm" ;)
UsuńNo właśnie tak mi się skojarzył! Sprawdziłam - masz rację - to "Nieustraszeni bracia Grimm" :)
UsuńBardzo lubię Twoje kolekcje zdjęć/obrazów, zawsze podziwiam, że znajdujesz smaczki w postaci humorystycznych zdjęć z XIX wieku (może kiedyś taki post, czemu nie?:P to byłoby świetne!) i wszelkie tego typu osobliwości.. które na obrazach nie zostały utrwalone. Weźmy zdjęcie z panią w sukni w pasy. XIX wiek, ale czy takie kreacje można znaleźć na obrazach? Może nie widziałam dość, ale wg mnie - raczej nie. Nie mówiąc o kobiecie na strusiu itd. Dlatego bardzo lubię takie posty i czekam na więcej, myślę, że to bardzo dobry pomysł!
OdpowiedzUsuńTak, na pewno to, co widzimy na obrazach, to bardziej ugłaskana, poważna strona rzeczywistości. Dlatego ciekawie jest zobaczyć zwariowane fotografie i przypomnieć sobie, że ludzie wtedy też umieli się bawić i mieli poczucie humoru :) Przez sztywne wiktoriańskie portrety wydaje nam się, że oni zawsze byli smutni...
UsuńTo trochę nie na temat, ale jak kiedyś przeglądałam Eleonoro Twój tumblr, pamiętam, że pytałaś, czy ktoś wie, co to za obraz: http://www.sanjaperic.com/wp-content/uploads/2006/03/800px-Lady_Godiva_by_John_Collier.jpg Nie wiem, czy to aktualne, a ja wtedy zapomniałam napisać! Skleroza:/ Nie miałam pojęcia, ale skojarzył mi się z mgliście zapamiętaną historią kobiety, arystokratki, która w geście poświęcenia dla ludu zgodziła się przejechać na koniu nago przez miasto, okryta tylko swoimi długimi włosami. I w ten sposób udało mi się dojść, wpisując różne frazy w google, że to Lady Godiva Johna Colliera :)
OdpowiedzUsuńOo! :) Haha, już oczyma wyobraźni widzę te wszystkie enigmatyczne frazy :D Dzięki! Nazwę kojarzę, czyli musiałam ją kiedyś znać - ale nie zapisałam, a nazwa zapisanego obrazu to znając życie coś w stylu sfncuhw3rh348erfhw923r3.jpg :P
Usuń