facebook i deszczowy piknik w pszczynie :)
Na początek klik i lajkujemy Domową Kostiumologię ;) A teraz do rzeczy:
Co zrobić, kiedy w dzień wyczekiwanego plenerowego wydarzenia niebo pokrywa gęsta warstwa chmur, gotowych w każdej chwili zrosić ziemię rzęsistym deszczem?
Ha, to dobre pytanie. Przede wszystkim nie rezygnować i bawić się najlepiej jak się da! ;)
Choć pogoda nam nie dopisała, i nie wszyscy niestety dotarli, piknik wyszedł wspaniale. Do naszego pierwszego spotkania doszło w Katowicach, skąd razem wyruszyłyśmy do Pszczyny. Na miejscu, po małych zawirowaniach, zatrzymałyśmy się na chwilę w przyzamkowej kawiarni, gdzie, ku niezadowoleniu gości, oblegałyśmy przez dłuższy czas łazienkę - w końcu regencyjna garderoba wymaga sporego nakładu czasu, zwłaszcza w kilkuosobowym wydaniu!
Później nadszedł czas na fryzury. Słowa uznania dla Fobmroweczki - sześć wsuwek, gumka, kilka sekund i na mojej głowie znalazł się kok, który wytrzymał biegi w deszczu, podróż pociąg, i drzemkę w autobusie. Ach, przydałyby mi się takie zdolności na co dzień...
Wreszcie podążyłyśmy do zamkowej kasy, gdzie nabyłyśmy bilety. Tu podziękowania dla obsługi Muzeum Zamkowego ❤, która zgodziła się wpuścić grupę dziwaczek w śmiesznych kapeluszach na swoje ekspozycje ;)
Oczywiście się nie zawiodłyśmy. Sam pałac, jak już pisałam, jest absolutnie przepiękny, a poboczne ekspozycje też bardzo ciekawe. Szczególnie przypadła mi do gustu wystawa miniatur, gdzie można było przypatrzeć się strojom portretowanych i z każdej gablotki wybrać najładniejszą damę/kawalera :)
Trochę tylko przeszkadzały nam wymagane w muzeum urokliwe kapcie, uciążliwe zwłaszcza na schodach, gdzie można było takowy zgubić i zorientować się kilka stopni dalej :D
Skończyłyśmy zwiedzanie... I co dalej? O ile do tej pory deszczu nie było, po opuszczeniu muzeum rozpadało się na dobre.
Ale woda nam nie straszna! Zwłaszcza pod naszym wspaniałym drzewkiem i dachem złożonym z kilku parasoli (choć, jak twierdzą złośliwi, daszek był tylko dla jednej osoby :D).
Jedzenie było pyszne, stroje piękne, muzyka, "szampan", rozmowy na rozmaite (i dziwne :D) tematy... Czego chcieć więcej? Może tylko trawy, po której dałoby się pobiegać bez powodzi w butach. Ale nie można mieć wszystkiego, a to na pewno nie ostatnie nasze spotkanie!
I po kolei uczestnicy pikniku:
Goście specjalni, czyli krewni i znajomi Fobmroweczki:
...i ja. Obędzie się bez zdjęcia, bo udokumentowałam się dokładnie wraz z suknią parę fotek niżej.
Podsumowując - chcę jeszcze, i to w słońcu dla odmiany! :)
P.S. Jeszcze gratka dla tych, co dojechali do końca postu - krótki film. Nie za dobry, ale jest! ;)
Co zrobić, kiedy w dzień wyczekiwanego plenerowego wydarzenia niebo pokrywa gęsta warstwa chmur, gotowych w każdej chwili zrosić ziemię rzęsistym deszczem?
Ha, to dobre pytanie. Przede wszystkim nie rezygnować i bawić się najlepiej jak się da! ;)
Choć pogoda nam nie dopisała, i nie wszyscy niestety dotarli, piknik wyszedł wspaniale. Do naszego pierwszego spotkania doszło w Katowicach, skąd razem wyruszyłyśmy do Pszczyny. Na miejscu, po małych zawirowaniach, zatrzymałyśmy się na chwilę w przyzamkowej kawiarni, gdzie, ku niezadowoleniu gości, oblegałyśmy przez dłuższy czas łazienkę - w końcu regencyjna garderoba wymaga sporego nakładu czasu, zwłaszcza w kilkuosobowym wydaniu!
Później nadszedł czas na fryzury. Słowa uznania dla Fobmroweczki - sześć wsuwek, gumka, kilka sekund i na mojej głowie znalazł się kok, który wytrzymał biegi w deszczu, podróż pociąg, i drzemkę w autobusie. Ach, przydałyby mi się takie zdolności na co dzień...
Wreszcie podążyłyśmy do zamkowej kasy, gdzie nabyłyśmy bilety. Tu podziękowania dla obsługi Muzeum Zamkowego ❤, która zgodziła się wpuścić grupę dziwaczek w śmiesznych kapeluszach na swoje ekspozycje ;)
Oczywiście się nie zawiodłyśmy. Sam pałac, jak już pisałam, jest absolutnie przepiękny, a poboczne ekspozycje też bardzo ciekawe. Szczególnie przypadła mi do gustu wystawa miniatur, gdzie można było przypatrzeć się strojom portretowanych i z każdej gablotki wybrać najładniejszą damę/kawalera :)
Trochę tylko przeszkadzały nam wymagane w muzeum urokliwe kapcie, uciążliwe zwłaszcza na schodach, gdzie można było takowy zgubić i zorientować się kilka stopni dalej :D
Skończyłyśmy zwiedzanie... I co dalej? O ile do tej pory deszczu nie było, po opuszczeniu muzeum rozpadało się na dobre.
Ale woda nam nie straszna! Zwłaszcza pod naszym wspaniałym drzewkiem i dachem złożonym z kilku parasoli (choć, jak twierdzą złośliwi, daszek był tylko dla jednej osoby :D).
Jedzenie było pyszne, stroje piękne, muzyka, "szampan", rozmowy na rozmaite (i dziwne :D) tematy... Czego chcieć więcej? Może tylko trawy, po której dałoby się pobiegać bez powodzi w butach. Ale nie można mieć wszystkiego, a to na pewno nie ostatnie nasze spotkanie!
Pozycja obowiązkowa, czyli focia w lustrze! (Gdybyście zresztą zobaczyli TAMTE, pszczynowe lustra, też nie wyszlibyście bez takiego zdjęcia...) |
Nasza sucha kryjówka :) |
I po kolei uczestnicy pikniku:
Fobmroweczka :) |
Porcelana ;) |
Goście specjalni, czyli krewni i znajomi Fobmroweczki:
(orientalno-indyjski akcent na pikniku ;)) |
A teraz moje piknikowe wdzianko - czyli suknia, spencer (żakiecik), rękawiczki i bonnet - kapelusz. Z każdej strony! ;)
Na koniec dzielna reprezentacja Krynoliny:
Nieśmiertelne parasole :) |
Podsumowując - chcę jeszcze, i to w słońcu dla odmiany! :)
P.S. Jeszcze gratka dla tych, co dojechali do końca postu - krótki film. Nie za dobry, ale jest! ;)
Ja też chcę, i dłużej niż 3 godziny ;D
OdpowiedzUsuńNo i zapomniałam - w drodze powrotnej zgubiłam mój fioletowy parasol :(
OdpowiedzUsuńO nie! :O Widać odkrył swoje powołanie jako parasol nadrzewny i tam wrócił :D
UsuńRaczej zasmakowały mu podróże PKP ;p pojechał do Wodzisławia Śląskiego :(
UsuńI dzięki dzięki dzięki za wyłączenie autoryzacji komentarzy! nic nie mówiłam, ale w myślach za każdym razem leciały epitety ;p
UsuńAaa, przepraszam, to moja osobista porażka, bo byłam święcie przekonana, że to ustrojstwo jest wyłączone :/ Sama zawsze przeklinałam na nie na innych blogach, złorzecząc na ich autorów, a wczoraj zapomniałam, że zalogowałam się na innego maila, próbuję opublikować komentarz, patrzę... I nie mogę uwierzyć :O
UsuńAle już nam jest dobrze, ba wspaniale, nie ma utrudniacza ;) Mam tylko nadzieję, że na moim blogu tego nie ma O.o
UsuńU ciebie chyba nie ma na szczęście. Ale ja przez pół roku żyłam w błogiej nieświadomości... :/
UsuńUwielbiam Twój bonnet! I mam nadzieję, że na następnym pikniku już będę! Z pewnością macie już jakiś pomysł na epokę? :)
OdpowiedzUsuńHmm, pomysł na epoke mamy na 3 kolejne spotkania ;p Ale o tym później ;p póki co - głównie regencja, bo trzeba mieć troche litości nad wami ;)
UsuńTylko żebyśmy się nią nie znudziły! :D Ale rzeczywiście, cały proces kompletowania odpowiedniego stroju jest niestety bardzo długi, więc musimy cieszyć się tym, co już mamy :)
UsuńWłaśnie, poza tym regencja ma to do siebie, że jest stosunkowo łatwa do uszycia czy zaadaptowania z innych strojów, więc teoretycznie więcej osób miałoby szanse się pojawić :)
UsuńTak więc parę następnych (:D) spotkań to będzie regencja, ale niedługo ogłosimy sprawy "organizacyjne" z dłuższymi projektami, tak aby każdy miał czas się przygotować ;)
UsuńCzuć wspaniała atmosferę! :) Zdjęcia i filmik piękne. Jeszcze muzyka z "Dumy i Uprzedzenia" w tle... Jestem zauroczona. :)
OdpowiedzUsuńOj tak, było klimatycznie ;) Zresztą przez ten deszcz zrobiło się jeszcze bardziej angielsko :D
UsuńPiękny spencer!
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;) Chociaż to raczej zasługa materiału - sam spencer powstawał w pośpiechu na dwa dni przed piknikiem, w odpowiedzi na złą pogodę :D
UsuńAle wam zazdroszczę! Chętnie pojawiłabym się na takim pikniku, ale niestety, na razie nie mam odpowiedniego stroju ;) Zdjęcia i filmik są świetne, fajnie zobaczyć was wszystkie razem, tym bardziej, że regularnie zaglądam na wasze blogi ;D Nawet zainspirowałyście mnie do założenia własnego w podobnym stylu (jako że jestem fanką całego spisu z Krynoliny :D), ale z tym poczekam do wakacji, kiedy będę miała więcej czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo nam miło, że mamy taką wierną fankę i zakładaj bloga koniecznie! Nasz spis właśnie po części po to powstał, żeby zainspirować tych, którzy jeszcze się wahają przed rozpoczęciem swojej kostiumowej przygody ;)
UsuńJak ładnie nakręcony i zmontowany film. Piekne zbliżenia!:) Eisenstein byłby dumny:)
OdpowiedzUsuńEisensteinowi byłoby przykro, że zapomniałam o kręceniu w najważniejszych momentach... :/
UsuńMoim zdaniem ładnie ci ten film wyszedł ;p Może isę kiedyś rzucimy na film z prawdziwego zdarzenia?;p
UsuńJa jestem za, sama zresztą miałam to w planie, tylko potrzeba dłuższego wyjazdu. Już tutaj planowałam troszkę grania, typu udawane scenki, czytanie listów i tak dalej, no ale pogoda nie pozwoliła na takie bajery :(
UsuńOj... Szkoda że mnie tam nie było. Takie piękne zdjęcia można by porobić, fajnych ludzi poznać. No i samo muzeum jest fantastyczne. Może następnym razem. :)
OdpowiedzUsuńSłit-focia z XIX w. po prostu super. :D Ech... No i te kreacje.
Czekamy na ciebie, następnym razem musisz do nas dołączyć! ;) Wtedy będą wspólne słit focie :D
UsuńJa nie mogę z tych naszych min przy lustrze xD
OdpowiedzUsuńFilmik piękny, cudowny *_* Uwielbiam ten trik ze zmianą ogniskowych... No i w ogóle przez większość czasu nie wiedziałam, że kręcisz :D
(mam nadzieję, że nie musiałaś długo czekać na autobus i dojechałaś bez problemów :) )
Hahaha :D Cieszę się, że film się podoba, chociaż stać mnie na więcej, tylko byłam zbyt podekscytowana, żeby kręcić. No i tak to już jest, jak się ma aparat i kamerę w jednym - mam parę ujęć, na których pozujecie myśląc że robię zdjęcia :D
UsuńCo do autobusu, to wielkie dzięki, że mnie tam zaprowadziłaś, bo okazało się, że dojazd do Krakowa zajął mi - zamiast 2,5 h pociągiem - 50 min :O
Wspaniale, że piknik doszedł do skutku:) Niesamowite, że już w Polsce mamy grono posjonatów i pasjonatek jak w Amercyce!:) Może kiedyś bliżej mnie się uda?:) Z chęcią wybrałbym się;)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie ograniczymy się tylko do Śląska, więc może zawędrujemy bliżej ciebie ;) I też nas cieszy ten pierwszy kostiumowy sukces! :)
UsuńJa chociaż nie byłem, jestem bardzo uradowany:D W takim razie trzymam za słowo:) Może pałac w Kozłówce?:) Niedaleko Lublina, czy Kocka:)
UsuńYou look amazing! I love the lace detail down the front of the dress! The bonnet is great too! I hope to make one out of a hat soon!
OdpowiedzUsuńOh thanks! Well, it's been a while and I'm not perfectly happy with the dress - especially with the back details. Anyway, good luck with your bonnet! Mine was fun to do :)
Usuń