pierwsze urodziny bloga! / blog's first anniversary!
[UWAGA DŁUGI POST]
Prawdopodobnie dokładnie rok temu powstała Domowa Kostiumologia. Prawdopodobnie, bo nie jestem pewna, czy pierwszy post został opublikowany wraz z założeniem bloga; no ale nic, niech już tak zostanie.
Już dawno zaplanowałam, jak będzie wyglądać rocznicowy post. Przed wami historia moich kostiumowych poczynań od sameeego początku.
No więc, jak to było?
It was year ago when this blog was established. I thought it would be fun to show you the very beginnings of my costuming adventure. In such a short time I gained some basic sewing skills and expanded my fashion history knowledge - that's why it's fun to see what was my way of thinking (and working!) back then. Shall we?
Zawsze przejawiałam tajemnicze ciągoty do przebierania się za własną prababkę. Zobaczcie poniżej:
As you can see, I've always been keen on dressing up as my great-great-grandmother.
Jednak ani lektura "Dumy i uprzedzenia" (szczerze mówiąc pamiętam, że ciężko mi było umiejscowić tę powieść w jakimkolwiek przedziale czasowym), ani "Wichrowe Wzgórza" nie spowodowały u mnie większego zainteresowania tym, co dawniej noszono. Trzeba było dopiero "Jane Eyre" z 2011 roku, żeby wskrzesić we mnie miłość do historii ubioru. To "wskrzeszanie" trwało zresztą dosyć długo...
Jest koniec października 2012 roku. Zbliża się impreza halloweenowa, a ja nie mam pomysłu na strój! W końcu zdesperowana zbieram wszystkie spódnice, jakie jestem w stanie znaleźć w domu, kilka bluzek i okropną sukienkę z second-handu, żeby przybrać postać enigmatycznej kobiety w czerni. Jak skończyła się moja składanka? O, tak:
It wasn't - as in case of many costumers world-wide - "Pride and Prejudice" that drew my attention to the history of fashion, neither "The Wuthering Heights". It was the 2011 version of "Jane Eyre" that made me long for those gowns! Still, it took me sometime to realise I can actually sew them myself...
My first costuming attempt was a dreadful Halloween costume. I was inspired by "The Woman in Black" movie and thought it would be fun to put on almost every skirt in the house. Well, it WASN'T. I was really hot. Still, here is how I looked:
Nie ma to jak kartonowy bonnet! <3
W każdym razie, sam pomysł pseudo-wiktoriańskich przebieranek tak mi się spodobał, że postanowiłam bardziej się tym zainteresować.
Mniej więcej w tym samym czasie zaczęłam chodzić na zajęcia Szkoły Tańca Jane Austen. Dłuższy czas przeglądałam zdjęcia pięknych dziewczyn w empirkach i panów w strojach z epoki, którzy dystyngowanym ukłonem rozpoczynają każdy taniec. Wzdychałam do nich dobry miesiąc, aż zebrałam się na odwagę, żeby wpaść na niedzielne zajęcia.
No i wpadłam! Na dłużej.
Cotygodniowe odwiedziny w dziewiętnastowiecznej Anglii podsyciły tylko mój apetyt. Postanowiłam w końcu zobaczyć słynne ekranizacje, o których wszyscy tyle się rozwodzili. Oczywiście, moje zainteresowanie objęło również stroje - te urocze, regencyjne sukienki, których tak pełno w każdym z tych filmów!
I właśnie wtedy - proszę o werble! - natknęłam się na blogi kostiumowe. Z początku wydawało mi się, że wszystkie blogerki tego świata zajmują się regencją. Bonnety, spencerki, baletki i reticule wyskakiwały mi na ekran niezależnie od tego, co wpisałam w wyszukiwarkę. Dopiero potem zauważyłam, że odtwarzają także inne epoki...
Był początek listopada, kiedy założyłam mojego pierwszego bloga kostiumowego - po angielsku. Wybór języka wydawał mi się naturalny, skoro w Polsce nikt się tym nie zajmował (tak mi się przynajmniej zdawało). "19th Century Nostalgia" istniał w sieci aż do momentu założenia jego polskojęzycznej wersji.
Also in the Autumn of 2012, I started attending the Jane Austen Dance School classes. In case you haven't heard of it, it's an English country dances school. I've been admiring their photos for a long time before I finally decided to take a risk and show up on one of their meetings. Well, I can only say it wasn't the last time!
Every class my love for regency era flourished and, with the sudden interest in 19th century dances and customs, I got interested in clothing as well. That's basically when I discovered all those costuming blogs. I was really shocked anyone could even ATTEMPT to sew any of these dresses! At first it seemed to me that almost every blogger is a regency era lover. Later I found out they also do later styles, as well as previous centuries! Surreal!
It wasn't until the beginning of November that I created my very first costuming blog. It was in English, since I never thought anyone would care here in Poland (later it turned out I was very wrong).
W połowie listopada powstał mój pierwszy "kostiumowy" twór. Dlaczego? Nadal pozostawałam pod wpływem "Jane Eyre" i ubzdurałam sobie, że Jane nosiła krynolinę (no bo niby jak inaczej miałaby tak "dużą" sukienkę?, rozumowałam). Zakupiłam więc kilka metrów dziwnych listewek w Castoramie, bawełniane taśmy i rozpoczęłam eksperyment. Niestety, listewek starczyło tylko na dwie obręcze, więc efekt możecie sobie wyobrazić. Do tego doszła moja prowizoryczna halka (ok. 6 metrów sztywnej bawełny zmarszczonych na gumce i przyozdobionych tiulem. Co ciekawe, mimo totalnej prowizorki, nadal sprawdza się bardzo dobrze i używam jej do sukni z lat 1840. Niech żyje tiul!), i oczywiście nieśmiertelny halloweenowy miks spódnic, bluzek i sukienek. Kiedy wszystko było gotowe, wybrałyśmy się z siostrą na sesję.
I muszę przyznać, że mam do tych zdjęć wielki sentyment! Taki, że nawet wspaniałomyślnie ocaliłam je z niedawnych "czystek" na blogu.
So then I thought 'Hey, I'll try to recreate my Halloween outfit and make it more janeeyrish.' Here's what I got. Please ignore the miserable crinoline attempt (I know, I know. Crinoline in 1840's? Two hoops? WHAAAT), as well as the petticoat hanging on it sadly. I like these photos anyway - the weather was just perfect and my sister did a very good job modeling for me.
Dobrze, zostawmy już ten mały koszmarek (nie, nie mówię o mojej siostrze :D).
Tuż przed świętami na moim starym blogu piszę: "Przez ostatnie parę tygodni naprawdę wkręciłam się w regencję. Parę dni temu wpadłam na pomysł, który nie daje mi spokoju. Chcę uszyć własną regencyjną sukienkę!". Pomysł jednak wcielę w życie dopiero w styczniu. Tymczasem dokonuję czegoś, czego dziś bardzo się wstydzę - porywam się na pierwsze przerobienie gorsetu.
Był to szkaradny gorset bieliźniany, na który natknęłam się w second-handzie. Stało się to w czasie, gdy namiętnie oglądałam filmiki Lucy i żyłam w przekonaniu, że jeśli zdobędę jakieś fiszbiny, to uda mi się skonstruować gorset. No nic, gotowi? (nie wierzę, że tak się dla was poświęcam) Oto, co wyszło. AŁA.
Then, there comes my first attempt in the art of corsetry. I bought an awful, unboned corset and was desperate to make it look Victorian. Well, it looks as if a Victorian lady threw it away, tried to burn it, buried it in the ground, and then her crazy granddaughter took it out and tried it on.
Po co wykańczać górę albo dół czy starać się, żeby cokolwiek było równo? Nie warto. Ważne, żeby się ŚCISNĄĆ. Szkoda tylko, że i to mi się średnio udało.
Przyznam, że czytam te angielskie posty ze starego bloga z niemałym rozrzewnieniem, wspominając czasy, kiedy nie miałam bladego pojęcia o historii ubioru (co dopiero o szyciu), kiedy wszystko było dla mnie nowe i niesamowite, a każda nowa część ubioru przybliżała mnie do dziewiętnastowiecznych bohaterek, które próbowałam udawać. Wiecie, co jest w tym wszystkim najfajniejsze? Że chyba nadal tak jest!
W styczniu przybiera na sile moja fascynacja regencją, która podsycona wieściami o Zimowym Balu Szkockim ewoluuje w pierwszą empirkę, uszytą z zasłon z duużą pomocą rodziców. Choć suknia zapinana jest na zamek, a talię ma bliżej pępka niż miejsca, gdzie znajdowała się u regencyjnych panienek, to właśnie na niej nauczyłam się odrysowywać i interpretować wykrój, wykańczać, wszywać rękawy, plisować i rozprasowywać szwy. Uszycie tej sukienki stanowiło bazę do moich dalszych eksperymentów i było moim pierwszym sukcesem w dziedzinie kostiumingu, dlatego też nadal chętnie ubieram ją na różne występy czy potańcówki ze Szkołą Tańca Jane Austen!
So it's the beginning of 2013 and I'm still in the regency-craze. The Scottish Winter Ball is announced and that's when my first regency dress is created. I must say even though it's imperfect and modern, I still like it a lot. This dress made me understand the way patterns work, and, together with my parents as teachers, taught me a lot about sewing.
Po regencyjnym szaleństwie przez chwilę znów eksperymentowałam z gorsetami...
Prawdopodobnie dokładnie rok temu powstała Domowa Kostiumologia. Prawdopodobnie, bo nie jestem pewna, czy pierwszy post został opublikowany wraz z założeniem bloga; no ale nic, niech już tak zostanie.
Już dawno zaplanowałam, jak będzie wyglądać rocznicowy post. Przed wami historia moich kostiumowych poczynań od sameeego początku.
No więc, jak to było?
It was year ago when this blog was established. I thought it would be fun to show you the very beginnings of my costuming adventure. In such a short time I gained some basic sewing skills and expanded my fashion history knowledge - that's why it's fun to see what was my way of thinking (and working!) back then. Shall we?
Zawsze przejawiałam tajemnicze ciągoty do przebierania się za własną prababkę. Zobaczcie poniżej:
As you can see, I've always been keen on dressing up as my great-great-grandmother.
2011 - moja pierwsza próba fryzury na Gibson Girl. Jak widać, nie poszło mi najlepiej. / 2011 and my first Gibson Girl hairstyle attempt. Failed, apparently. |
Jednak ani lektura "Dumy i uprzedzenia" (szczerze mówiąc pamiętam, że ciężko mi było umiejscowić tę powieść w jakimkolwiek przedziale czasowym), ani "Wichrowe Wzgórza" nie spowodowały u mnie większego zainteresowania tym, co dawniej noszono. Trzeba było dopiero "Jane Eyre" z 2011 roku, żeby wskrzesić we mnie miłość do historii ubioru. To "wskrzeszanie" trwało zresztą dosyć długo...
Jest koniec października 2012 roku. Zbliża się impreza halloweenowa, a ja nie mam pomysłu na strój! W końcu zdesperowana zbieram wszystkie spódnice, jakie jestem w stanie znaleźć w domu, kilka bluzek i okropną sukienkę z second-handu, żeby przybrać postać enigmatycznej kobiety w czerni. Jak skończyła się moja składanka? O, tak:
It wasn't - as in case of many costumers world-wide - "Pride and Prejudice" that drew my attention to the history of fashion, neither "The Wuthering Heights". It was the 2011 version of "Jane Eyre" that made me long for those gowns! Still, it took me sometime to realise I can actually sew them myself...
My first costuming attempt was a dreadful Halloween costume. I was inspired by "The Woman in Black" movie and thought it would be fun to put on almost every skirt in the house. Well, it WASN'T. I was really hot. Still, here is how I looked:
W każdym razie, sam pomysł pseudo-wiktoriańskich przebieranek tak mi się spodobał, że postanowiłam bardziej się tym zainteresować.
Mniej więcej w tym samym czasie zaczęłam chodzić na zajęcia Szkoły Tańca Jane Austen. Dłuższy czas przeglądałam zdjęcia pięknych dziewczyn w empirkach i panów w strojach z epoki, którzy dystyngowanym ukłonem rozpoczynają każdy taniec. Wzdychałam do nich dobry miesiąc, aż zebrałam się na odwagę, żeby wpaść na niedzielne zajęcia.
No i wpadłam! Na dłużej.
Cotygodniowe odwiedziny w dziewiętnastowiecznej Anglii podsyciły tylko mój apetyt. Postanowiłam w końcu zobaczyć słynne ekranizacje, o których wszyscy tyle się rozwodzili. Oczywiście, moje zainteresowanie objęło również stroje - te urocze, regencyjne sukienki, których tak pełno w każdym z tych filmów!
I właśnie wtedy - proszę o werble! - natknęłam się na blogi kostiumowe. Z początku wydawało mi się, że wszystkie blogerki tego świata zajmują się regencją. Bonnety, spencerki, baletki i reticule wyskakiwały mi na ekran niezależnie od tego, co wpisałam w wyszukiwarkę. Dopiero potem zauważyłam, że odtwarzają także inne epoki...
Był początek listopada, kiedy założyłam mojego pierwszego bloga kostiumowego - po angielsku. Wybór języka wydawał mi się naturalny, skoro w Polsce nikt się tym nie zajmował (tak mi się przynajmniej zdawało). "19th Century Nostalgia" istniał w sieci aż do momentu założenia jego polskojęzycznej wersji.
Also in the Autumn of 2012, I started attending the Jane Austen Dance School classes. In case you haven't heard of it, it's an English country dances school. I've been admiring their photos for a long time before I finally decided to take a risk and show up on one of their meetings. Well, I can only say it wasn't the last time!
Every class my love for regency era flourished and, with the sudden interest in 19th century dances and customs, I got interested in clothing as well. That's basically when I discovered all those costuming blogs. I was really shocked anyone could even ATTEMPT to sew any of these dresses! At first it seemed to me that almost every blogger is a regency era lover. Later I found out they also do later styles, as well as previous centuries! Surreal!
It wasn't until the beginning of November that I created my very first costuming blog. It was in English, since I never thought anyone would care here in Poland (later it turned out I was very wrong).
W połowie listopada powstał mój pierwszy "kostiumowy" twór. Dlaczego? Nadal pozostawałam pod wpływem "Jane Eyre" i ubzdurałam sobie, że Jane nosiła krynolinę (no bo niby jak inaczej miałaby tak "dużą" sukienkę?, rozumowałam). Zakupiłam więc kilka metrów dziwnych listewek w Castoramie, bawełniane taśmy i rozpoczęłam eksperyment. Niestety, listewek starczyło tylko na dwie obręcze, więc efekt możecie sobie wyobrazić. Do tego doszła moja prowizoryczna halka (ok. 6 metrów sztywnej bawełny zmarszczonych na gumce i przyozdobionych tiulem. Co ciekawe, mimo totalnej prowizorki, nadal sprawdza się bardzo dobrze i używam jej do sukni z lat 1840. Niech żyje tiul!), i oczywiście nieśmiertelny halloweenowy miks spódnic, bluzek i sukienek. Kiedy wszystko było gotowe, wybrałyśmy się z siostrą na sesję.
I muszę przyznać, że mam do tych zdjęć wielki sentyment! Taki, że nawet wspaniałomyślnie ocaliłam je z niedawnych "czystek" na blogu.
So then I thought 'Hey, I'll try to recreate my Halloween outfit and make it more janeeyrish.' Here's what I got. Please ignore the miserable crinoline attempt (I know, I know. Crinoline in 1840's? Two hoops? WHAAAT), as well as the petticoat hanging on it sadly. I like these photos anyway - the weather was just perfect and my sister did a very good job modeling for me.
Mmm, ach ta haleczka! I "krynolina" w kształcie klosza lampy. |
Hmm... Czy wam też to zdjęcie kojarzy się z tym obrazem prerafaelitów? :D |
HALKA <3333 hahaha |
Dobrze, zostawmy już ten mały koszmarek (nie, nie mówię o mojej siostrze :D).
Tuż przed świętami na moim starym blogu piszę: "Przez ostatnie parę tygodni naprawdę wkręciłam się w regencję. Parę dni temu wpadłam na pomysł, który nie daje mi spokoju. Chcę uszyć własną regencyjną sukienkę!". Pomysł jednak wcielę w życie dopiero w styczniu. Tymczasem dokonuję czegoś, czego dziś bardzo się wstydzę - porywam się na pierwsze przerobienie gorsetu.
Był to szkaradny gorset bieliźniany, na który natknęłam się w second-handzie. Stało się to w czasie, gdy namiętnie oglądałam filmiki Lucy i żyłam w przekonaniu, że jeśli zdobędę jakieś fiszbiny, to uda mi się skonstruować gorset. No nic, gotowi? (nie wierzę, że tak się dla was poświęcam) Oto, co wyszło. AŁA.
Then, there comes my first attempt in the art of corsetry. I bought an awful, unboned corset and was desperate to make it look Victorian. Well, it looks as if a Victorian lady threw it away, tried to burn it, buried it in the ground, and then her crazy granddaughter took it out and tried it on.
Po co wykańczać górę albo dół czy starać się, żeby cokolwiek było równo? Nie warto. Ważne, żeby się ŚCISNĄĆ. Szkoda tylko, że i to mi się średnio udało.
Przyznam, że czytam te angielskie posty ze starego bloga z niemałym rozrzewnieniem, wspominając czasy, kiedy nie miałam bladego pojęcia o historii ubioru (co dopiero o szyciu), kiedy wszystko było dla mnie nowe i niesamowite, a każda nowa część ubioru przybliżała mnie do dziewiętnastowiecznych bohaterek, które próbowałam udawać. Wiecie, co jest w tym wszystkim najfajniejsze? Że chyba nadal tak jest!
W styczniu przybiera na sile moja fascynacja regencją, która podsycona wieściami o Zimowym Balu Szkockim ewoluuje w pierwszą empirkę, uszytą z zasłon z duużą pomocą rodziców. Choć suknia zapinana jest na zamek, a talię ma bliżej pępka niż miejsca, gdzie znajdowała się u regencyjnych panienek, to właśnie na niej nauczyłam się odrysowywać i interpretować wykrój, wykańczać, wszywać rękawy, plisować i rozprasowywać szwy. Uszycie tej sukienki stanowiło bazę do moich dalszych eksperymentów i było moim pierwszym sukcesem w dziedzinie kostiumingu, dlatego też nadal chętnie ubieram ją na różne występy czy potańcówki ze Szkołą Tańca Jane Austen!
So it's the beginning of 2013 and I'm still in the regency-craze. The Scottish Winter Ball is announced and that's when my first regency dress is created. I must say even though it's imperfect and modern, I still like it a lot. This dress made me understand the way patterns work, and, together with my parents as teachers, taught me a lot about sewing.
Zdjęcie ze słynną już "sztuczną ręką" :O Z tej regencyjnej fryzury wciąż jestem dumna, nie wiem, czy udało by mi się powtórzyć to upięcie. / My hands looks like it's fake :O But it isn't! I swear! |
STJA. Zdecydowanie nietrudno zauważyć mnie w tłumie. |
I jeszcze cudnej jakości fotka (a raczej jej kawałek), na której wyglądam jak trzynastolatka. |
And then, back to the corsetry. My first ribbon corset attempt (I had no idea where to get a busk, so I left the corset closed.)
Aż zabrałam się za suknię Jane Eyre, która była moim pierwszym, w pełni samodzielnym kostiumem.
I razem z nią, czy właściwie równolegle do niej, ok. 17 lutego powstała Domowa Kostiumologia! Bezpośrednim bodźcem do założenia bloga po polsku było natknięcie się na bloga Fobmroweczki. Znalazłam ją chyba googlując regencyjne pończochy, (które, w jej wersji kolorystycznej, ciężko przeoczyć :D ) i to był szok!
Jak to, to w Polsce ktoś też się tym interesuje? Jak to, szyje i robi wszystko według dziewiętnastowiecznych wzorców?
Skoro tak, pomyślałam, to mój blog (który i tak nie cieszył się znacznym gronem czytelników) nie może pozostawać w tyle. Założyłam jego polską wersję, pochwaliłam się Fobmroweczce, i obie rozpoczęłyśmy entuzjastyczną wymianę zdań i informacji, która z komentarzy przeszła na maile (gdy pojawił się pomysł spisu blogów kostiumowych), a następnie ewoluowała w realną znajomość.
Minął rok, i Krynolina idzie pełną parą. Mamy mnóstwo planów na przyszłość i mnóstwo świetnych pomysłów, których realizacji już nie mogę się doczekać.
Minął rok, i oprócz Fobmroweczki miałam okazję poznać mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy podzielają moją dziwaczną pasję, ba, sporo z nich też ma blogi, lub założyło je - podobnie jak ja - napotkawszy inne zajmujące się kostiumami osoby.
Minął rok, a mój apetyt na kostiumy wciąż rośnie, nie mogę się doczekać kolejnych epok, tiurniur, panierów, spódnic i gorsetów. No i spotkań w kostiumowym gronie!
Minął rok, a wy wciąż tu jesteście, czytacie cokolwiek uznam za warte opublikowania i oglądacie publikowane przez mnie zdjęcia i filmy. Dziękuję wam za to!
And then, on 17th February this blog was created! The English one wasn't a huge success to be honest, and I found some people here that shared my interests (I previously had no idea they existed!).
It's been a year since I started of my costuming experiments. I've met a lot of interesting people on the Internet as well as in real life, attended lots of exciting events and sewn dresses I had never expected I'd be able to sew. Thanks for stopping by from time to time. Hopefully next year would be full of new dresses, new events and new friends!
Aż zabrałam się za suknię Jane Eyre, która była moim pierwszym, w pełni samodzielnym kostiumem.
I razem z nią, czy właściwie równolegle do niej, ok. 17 lutego powstała Domowa Kostiumologia! Bezpośrednim bodźcem do założenia bloga po polsku było natknięcie się na bloga Fobmroweczki. Znalazłam ją chyba googlując regencyjne pończochy, (które, w jej wersji kolorystycznej, ciężko przeoczyć :D ) i to był szok!
Jak to, to w Polsce ktoś też się tym interesuje? Jak to, szyje i robi wszystko według dziewiętnastowiecznych wzorców?
Skoro tak, pomyślałam, to mój blog (który i tak nie cieszył się znacznym gronem czytelników) nie może pozostawać w tyle. Założyłam jego polską wersję, pochwaliłam się Fobmroweczce, i obie rozpoczęłyśmy entuzjastyczną wymianę zdań i informacji, która z komentarzy przeszła na maile (gdy pojawił się pomysł spisu blogów kostiumowych), a następnie ewoluowała w realną znajomość.
Minął rok, i Krynolina idzie pełną parą. Mamy mnóstwo planów na przyszłość i mnóstwo świetnych pomysłów, których realizacji już nie mogę się doczekać.
Minął rok, i oprócz Fobmroweczki miałam okazję poznać mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy podzielają moją dziwaczną pasję, ba, sporo z nich też ma blogi, lub założyło je - podobnie jak ja - napotkawszy inne zajmujące się kostiumami osoby.
Minął rok, a mój apetyt na kostiumy wciąż rośnie, nie mogę się doczekać kolejnych epok, tiurniur, panierów, spódnic i gorsetów. No i spotkań w kostiumowym gronie!
Minął rok, a wy wciąż tu jesteście, czytacie cokolwiek uznam za warte opublikowania i oglądacie publikowane przez mnie zdjęcia i filmy. Dziękuję wam za to!
And then, on 17th February this blog was created! The English one wasn't a huge success to be honest, and I found some people here that shared my interests (I previously had no idea they existed!).
It's been a year since I started of my costuming experiments. I've met a lot of interesting people on the Internet as well as in real life, attended lots of exciting events and sewn dresses I had never expected I'd be able to sew. Thanks for stopping by from time to time. Hopefully next year would be full of new dresses, new events and new friends!
Gratulacje z okazji rocznicy!:) Każdy miał swoje początki, więc tym bardziej cieszy fakt, że wytrwałaś w swoich zainteresowań po dziś dzień:) Lubię oglądać Twoje prace, domyślam się ile kosztują Cię energii, a przede wszystkim serca. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Dziękuję! Mam nadzieję, że tej energii starczy jeszcze na trochę ;)
UsuńZ przyjemnością przeczytałam ten wpis. Miło było poznać Twoją historię z cyklu "od czego to wszystko się zaczęło". :D
OdpowiedzUsuńI życzę Ci jeszcze wieeeelu lat blogowania i zrealizowania samych najpiękniejszych projektów. :)
Haha, dziękuję! :) Mam tylko nadzieję, że nikt nie natknie się na te zdjęcia wyszukując coś w Googlach, bo chyba już więcej nie wejdzie na tego bloga :P
UsuńWszystkiego najlepszego dla Ciebie i Twojego bloga, Eleonoro! Świetnie zrobiłaś ten post, a stylizacja na enigmatyczną kobietę w czerni po prostu genialna! :D
OdpowiedzUsuńPopieram Gabrielę! I powodzenia na następne lata!;)
UsuńDziękuję wam! :) Cóż, do geniuszu było jej daleko, ważne, że udało mi się niektórych przestraszyć :D
UsuńEleonoro, lepiej mi powiedz co to był za listewki? Jestes w stanie pokazac mi ich zdjęci, znaleźć je w internecie? ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym, chyba jak każda z nas nie wierzyłaś, że w Polsce może być ktoś kto się tym interesuje :D Ja pierwszą osobę zajmującą się kostiumami jaką poznałam to byłą pani Kasia z kajani :D Potem Ela Nycz i jej blog :D
Na Elę trafiłam dopiero później, przez Fobmroweczkę, pewnie dlatego, że nie interesowałam się specjalnie osiemnastym wiekiem :P (a o listewkach już ci pisałam ;) )
UsuńGratulacje Eleonoro! I oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńTwój Haloweenowy kostium wymiata! :D
Dziękuję! :D
UsuńA widzisz, nigdy nie potrafiłam umiejscowić twojej halki - koszmarka ;)
OdpowiedzUsuńJa także niezmiernie się cieszę, że do mnie wtedy napisałaś - dzięki temu znałam już trzech kostiumerów - siebie, Kajani i ciebie ;)
Gratuluję ci serdecznie! Oby tak dalej ;)
...a teraz czuję się, jakbyśmy po kolei zbierały do skarbonki kolejne grosiki-kostiumerów :D Grosz do grosza... a będzie nas dużo :P
UsuńGratulacje:) I to taka piękna historia (nawet nie byłam specjalnie świadoma że śledzę cię prawie od początku, bo jakoś od kwietnia), aż zaczęłam wspominać moje szyciowe początki (co to były za urocze koszmarki). I (częściowo samolubnie, kto nie lubi patrzeć na ładne kobiety w ładnych sukniach:D) życzę następnych wielu lat szycia i blogowania. Z pasji.
OdpowiedzUsuńTo faktycznie jesteś wierną czytelniczką! :) Dzięki za wytrwałość! ;)
UsuńŚwietna historia. Cieszę się, że razem z Fobmroweczką zebrałyście wszystkie blogerki kostiumowe do kupy. Wspaniale jest móc podglądać, jak szyjecie, tworzycie i ulepszacie swoje kreacje. Również i ja mam pewien pomysł na letnią sukienkę w stylu Belle Epoque, którą zamierzam zrobić z koszuli nocnej :)
OdpowiedzUsuńA na nadchodzące lata bloga, życzę Ci wielu pomysłów, zapału do ich realizacji :)
Dziękuję! :) I trzymam kciuki za twoją sukienkę, pasują do ciebie te klimaty ;)
UsuńGratulacje! Kto by pomyślał, że pierwszy kostium został uszyty na Halloween. Oglądanie "trudnych" początków, jest dla mnie bardzo pocieszające. Jest nadzieja, że i ja dam radę coś uszyć. ;)
OdpowiedzUsuńNo i ta pasja. Miło spotkać ludzi z pasją, która na dodatek jest nam bliska.
Oby wam nie przeszło, tego życzę z całego serca. :)
P.s. Zapomniałam jeszcze pochwalić kreatywność. W życiu nie wpadłabym, że materiały do krynoliny można kupić w castoramie...
Haha, to przez tatę. Jeśli potrzebuję czegoś niecodziennego, wysyła mnie do sklepów typu Castorama, Praktiker. I faktycznie, jest tam tyle cudacznych rzeczy!
UsuńA ja wciąż czekam na twoją regencyjną sukienkę ;) Była o niej mowa jakoś w zeszłym roku...
Happy Anniversary!! I loved seeing the first creations of your costuming adventure! It is so nice to go back and see how far we have come as seamstresses of historical clothing! We begin with something simple, then we do research, then we get better and better! I loooove your first ribbon corset! You are so brave to make one!! Keep up the fabulous work my dear! I love reading your posts! Here is to many more years of fabulous creations to come!!
OdpowiedzUsuńBlessings!
Gina
Thank you! That's true, it was interesting and exciting at the same time to analyze my previous works and think about what I've learned and what I'd do different today. And I know my fashion history knowledge is still very little! I get surprised by the Victorian ladies' ideas every time!
UsuńWszystkiego najlepszego z okazji rocznicy! Oby następny rok też był tak owocny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Mam taką nadzieję, chociaż coraz częściej zastanawiam się, skąd u licha brać na to wszystko środki o_O
UsuńA tak z ciekawości: ten stary blog był też na blogspocie, nie tumblr? Bo coś mi świta, nie wiem, czy kiedyś przypadkiem się nie natknęłam.. i poza tym, jesteś dla siebie zbyt krytyczna! Myślę, że to fajne oglądać czyjeś początki i nie powinno w tym być nic deprymującego dla Ciebie. Na pewno za jakiś czas będziesz o wiele przyjemniej wspominać te czasy jako pierwszych odkryć, a nie kostiumowej ignorancji i drobnych potknięć. Czystki na blogu? Hmm.. brzmi niepokojąco, muszę zajrzeć do archiwum! A w tej fryzurze na pierwszym zdjęciu wyglądasz fantastycznie, nie ważne, czy wyszło na Gibson girl czy nie ;) I bardzo mistycznie, chyba szczególnie w spojrzeniu masz coś z modelek prerafaelitów :)
OdpowiedzUsuńOjej, dziekuję! :) Stary blog był na blogspocie, chociaż miał też swoją "filię" (haha) na tumblr, gdzie zamieszczałam czasem zdjęcia z bloga. Co do moich początków, to nie wspominam ich źle, wręcz wszystko to wzbudza we mnie straszny sentyment - po prostu wiem, jak bardzo nieudolne były to próby ;)
UsuńPoczątki są w każdym przypadku urocze! Z rozrzewnieniem wspominam swój ,,kostium" osiemnastowiecznego fircyka skombinowany na dzień europejski w czerwcu zeszłego roku- bezpośredni impuls do zaczęcia kostiumowej przygody. Był straszliwie niepoprawny, ale mam do niego taki sentyment jak Ty do tych najpierwszych sukien. Świetny post!
OdpowiedzUsuń