dobre, bo polskie - ryczów
Właściwie to nie jest do końca planowany post, ale tak się złożyło, że tę niedzielę spędziłam prawie przypadkowo w pałacu w Ryczowie.
Byłam tam w związku z moją pracą, co dokładnie robiłam niech pozostanie tajemnicą, rzecz w tym, że miałam baardzo dużo wolnego czasu i z radością spędziłam go na zachwycaniu się całym założeniem, które - choć malutkie, stare i nadgryzione zębem czasu (uwielbiam to określenie), miało w sobie coś absolutnie urokliwego.
Przede wszystkim pałac w Ryczowie jest otwarty. Nie tylko fizycznie, ale otwarty po prostu na ludzi. Dziś na przykład odbywała się tam Noc (czy raczej Dzień) Muzeów, i po całym dworku biegały masy dzieci i młodzieży z miasteczka, które na tę okazję coś przygotowały. Były więc żywe obrazy, polonez, sprzedaż ciasta - czułam się jak przeniesiona do czasów, kiedy zamieszkująca pałac arystokracja organizowała zamieszkującemu ich ziemie ludowi rozmaite rozrywki, kiedy obie te społeczności żyły w zgodzie i nawzajem się szanowały. Ten obraz właściwie nie mijał się z prawdą, bowiem pałac w okresie letnim jest zamieszkany przez jego prawowitą spadkobierczynię, która organizowała całe wydarzenie. Większość czasu spędziłam więc w jej saloniku, muzykę puszczano z przepięknego balkonu, większość konkursów i zabaw odbywała się na holu, tuż obok reprezentacyjnych drewnianych schodów.
Jeszcze jedna niesamowita rzecz - choć budynek nie jest doskonale zachowany, ścian nie pokrywają od podłogi do sufitu sztukaterie, tu i ówdzie obłazi farba czy drzwi są obtarte - to tylko dodaje mu klimatu, który sprawił (i tak było rzeczywiście), że poczułam się, jakbym znalazła się w samym środku możnej rodziny, w takich pałacach dawniej mieszkającej. Tego podejścia brakowało mi już od dłuższego czasu, zazwyczaj wszystko traktowane jest jak eksponat, i ustawieni jesteśmy w pozycji widza.
Ale koniec tych filozoficznych rozważań, rozpisałam się. Czas na oceny!
Pałac w Ryczowie
Ogólna ocena: ★★★★☆
Architektura: ★★★★★
Wystrój: ★★★☆☆
Stan: ★★☆☆☆
Otoczenie/położenie: ★★★☆☆
Ceny: ★★★★★
Byłam tam w związku z moją pracą, co dokładnie robiłam niech pozostanie tajemnicą, rzecz w tym, że miałam baardzo dużo wolnego czasu i z radością spędziłam go na zachwycaniu się całym założeniem, które - choć malutkie, stare i nadgryzione zębem czasu (uwielbiam to określenie), miało w sobie coś absolutnie urokliwego.
Przede wszystkim pałac w Ryczowie jest otwarty. Nie tylko fizycznie, ale otwarty po prostu na ludzi. Dziś na przykład odbywała się tam Noc (czy raczej Dzień) Muzeów, i po całym dworku biegały masy dzieci i młodzieży z miasteczka, które na tę okazję coś przygotowały. Były więc żywe obrazy, polonez, sprzedaż ciasta - czułam się jak przeniesiona do czasów, kiedy zamieszkująca pałac arystokracja organizowała zamieszkującemu ich ziemie ludowi rozmaite rozrywki, kiedy obie te społeczności żyły w zgodzie i nawzajem się szanowały. Ten obraz właściwie nie mijał się z prawdą, bowiem pałac w okresie letnim jest zamieszkany przez jego prawowitą spadkobierczynię, która organizowała całe wydarzenie. Większość czasu spędziłam więc w jej saloniku, muzykę puszczano z przepięknego balkonu, większość konkursów i zabaw odbywała się na holu, tuż obok reprezentacyjnych drewnianych schodów.
Jeszcze jedna niesamowita rzecz - choć budynek nie jest doskonale zachowany, ścian nie pokrywają od podłogi do sufitu sztukaterie, tu i ówdzie obłazi farba czy drzwi są obtarte - to tylko dodaje mu klimatu, który sprawił (i tak było rzeczywiście), że poczułam się, jakbym znalazła się w samym środku możnej rodziny, w takich pałacach dawniej mieszkającej. Tego podejścia brakowało mi już od dłuższego czasu, zazwyczaj wszystko traktowane jest jak eksponat, i ustawieni jesteśmy w pozycji widza.
Ale koniec tych filozoficznych rozważań, rozpisałam się. Czas na oceny!
Pałac w Ryczowie
Ogólna ocena: ★★★★☆
Architektura: ★★★★★
Wystrój: ★★★☆☆
Stan: ★★☆☆☆
Otoczenie/położenie: ★★★☆☆
Ceny: ★★★★★
Na koniec kilka zdjęć, które udało mi się zrobić. Jak już pisałam, trafiłam tam dość niespodziewanie, więc nie byłam uzbrojona w dobry sprzęt.
Z zewnątrz wygląda świetnie :) Ach, zazdroszczę tej spadkobierczyni! :)
OdpowiedzUsuńJa z poczatku tez jej zazdrościłam, ale po rozmowie z jej znajomym doszłam do wniosku, że utrzymanie takiego miejsca musi być koszmarem... Więc najlepiej byłoby otrzymać w spadku dom i fortunę, która go "zabezpieczy" ;)
UsuńDokładnie! Albo po prostu wyjść za mąż za księcia :D
UsuńTaki właśnie mamy z Fobmróweczką plan :D
UsuńWłaśnie ciekawa byłam, ile ona płaci za prąd, ogrzanie, ile czasu (lub pieniędzy) poświęca na wysprzątanie takiego domiszcza ;) Ale jakby tak powolutku go remontować ... ;D
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zatrudnić służbę :D
UsuńNigdy nie słyszałam o tym pałacu. Z zewnątrz taki trochę neogotycki, w środku też ładnie wygląda :) Właśnie takie małe pałace, pokoje, wystawy lubię najbardziej. Nie ma tam dzikich tłumów i najlepiej wtedy można się wczuć w rolę dziewiętnastowiecznego gościa (a nie współczesnego turysty) :)
OdpowiedzUsuńTo chyba neogotyk właśnie, jakoś z połowy dziewiętnastego wieku ;)
UsuńCiekawie prezentuje się z zewnątrz. Ja wczorajszego słonecznego dnia mialam okazje wyskoczyc z milym po drodze na trasie obejrzec niszczejący dworek w Jurowcach..serce skręca taki widok... a kiedyś pewnie tętnił barwnym życiem. A takich ruin w Polsce jest masa. Ich los? najczesciej gdy trafia w prywatne ręce- pozbawione czucia i delikatnosci- dziwnym trafem nagle zostają spalone- jako ze dziwny przypadek, w rzeczywistosci: swiadome podpalenie by wyłudzić pieniądze z ubezpieczen. Ludzie bardziej cenia nominał, banknoty, papierkowe świstki niż piękno architektury i ślady przeszłości.
OdpowiedzUsuńDokładnie... Niestety w Polsce chyba więcej jest tych zrujnowanych i opuszczonych, niż wyremontowanych i otwartych do zwiedzania :/ To straszne, bo takiej architektury nie będzie się potem dało "zrobić" jeszcze raz, mamy ostatnią szansę, żeby się tym wszystkim zaopiekować...
Usuńbywam na wszystkich Nocach Muzeów w Ryczowie, także na tegorocznej, więc szukałam info na ten temat i znalazłam Twojego bloga :) chyba nawet widziałam Cię wtedy, byłaś wtedy w takiej pudrowo-różowej sukience? (swoją drogą świetna, gdzie kupiłaś? :D)
OdpowiedzUsuńO matko, totalnie nie pamiętam w co byłam ubrana, zresztą parę razy się przebierałam do pokazu :D Ale mam tylko jedną pudrowo-różową sukienkę i jeśli to o nią ci chodzi, to jest sprzed kilku lat z H&M-u :P
Usuń