trochę o prerafaelitach...

Może ta nazwa obiła wam się o uszy, może jesteście ich wielkimi fanami, może nigdy o nich nie słyszeliście. 
Bractwo Prerafaelitów, bo tak brzmi pełna nazwa zgromadzenia, było grupą artystów i krytyków sztuki powstałą w 1848 roku, kiedy w sztuce królował chłodny i wymuskany akademizm. Założyciele bractwa buntowali się przeciw temu wyrachowanemu podejściu do malarstwa, które odbierało cały jego symboliczny i emocjonalny wymiar; propagowali sztukę wyzwoloną z klasycystycznych i eleganckich kompozycji, sztukę nacechowaną moralnie, niosącą ze sobą jakieś wartości, estetycznie zaś wzorowaną na mistrzach włoskiego renesansu - stąd mistyczne, często Biblijne czy literackie tematy połączone z charakterystyczną żywą kolorystyką i odzianymi w luźne szaty postaciami.

Kobiety u prerafaelitów są również bardzo charakterystyczne. Jeśli macie przed sobą obraz ze smukłą, bladoskórą, eteryczną panną o rudych lokach nieziemskiej długości, prawdopodobnie jest to dzieło prerafaelitów.

A teraz pokrótce o każdym z najważniejszych (moim zdaniem) przedstawicieli tego nurtu. Zwróćcie szczególną uwagę na stroje postaci z obrazów ;)


John Everett Millais

Jeden z trzech pierwotnych założycieli bractwa. Kto nie widział jego Ofelii, ten zgniłe jajo i niech szuka w googlach! Ja tymczasem pokażę inne jego dzieła, które uważam za godne uwagi:


Powrót gołębia do arki, 1851

Żołnierz Czarnego Korpusu, 1860 (odwzorowanie sukni -
niesamowite! A w rogu wierna kopia portretu Napoleona)


Niewidoma dziewczynka, 1856


Esther, 1865 (tu zaczyna się ten prerafaelicki
mistycyzm i tajemniczość, które tak uwielbiam)


Wigilia świętej Agnieszki, 1863


Męczeństwo Solvay (Męczennica Solvay), 1871

William Holman Hunt

Ten pan chyba najbardziej folgował sobie, jeśli chodzi o kolorystykę. Jego dzieła aż rażą żywymi odcieniami.  Łatwo go rozpoznać dzięki charakterystycznym postaciom - duże oczy, okrągłe, rumiane twarze.

Przebudzone sumienie, 1853 - najbardziej znane dzieło Hunta.

Zły pasterz, 1851

Izabela i donica bazylii, 1867

Pani na Shallot, 1905 - chyba najbardziej
niesamowity obraz Hunta!

Dante Gabriel Rossetti

Rossetti z kolei jest swego rodzaju prerafaelickim celebrytą, w każdym razie pośmiertnie ;) Również bardzo łatwo go rozpoznać, na pewno spotkaliście się z jego portretami tajemniczych dam o solidnych szyjach i podbródku - wzorowane były na Lizzie Siddal, muzie prerafaelitów, prywatnie żonie Rossettiego, którą możecie podziwiać również na wspomnianej wcześniej "Ofelii" Millais.



Lady Lilith, 1866

Rzymska wdowa, 1874


Pozdrowienie Beatrice, 1869


Veronica Veronese, 1872


Edward Burne-Jones

W przypadku tego artysty również nietrudno odróżnić go od innych, i również ze względu na charakterystyczne postaci. Burne-Jonesa kojarzymy z brąz-włosymi pięknościami o "burych" twarzach - o co chodzi, zobaczycie za chwilę poniżej.


Oczarowanie Merlina, 1874



Sidonia von Bork, 1860

Król Cophetua i żebraczka, 1884 -  według mnie ten obraz
jest po prostu piękny, wystarczy spojrzeć
na zakochanego króla, a mięknie serce ;)


Złote Schody, 1876


Różana altana, 1890

John William Waterhouse

Waterhouse tworzył znacznie później niż sami prerafaelici i oficjalnie nie był związany ich grupą, jednak inspirował się Bractwem i wiernie kierował się jego założeniami. Tego malarza zdecydowanie uwielbiam za jego tajemniczość i zabawę żywiołami - wiatrem, wodą...


Miranda - Burza, 1916

Hylas i nimfy, 1896

Pani na Shallot, 1888

Boreas, 1902

Kryształowa kula, 1902


Niestety chyba nie upcham w tym poście innych wspaniałych, powiązanych z prerafaelitami artystów. Zachęcam was jednak do przeczesania Internetu i Tumblra w poszukiwaniu innych niezwykłych dzieł! Jak na przykład to, którego nazwy niestety nie znalazłam, a autorem jest chyba William Michael Rossetti:




Na koniec ciekawostka - jeśli ktoś z was lubi Florence and The Machine, to dobre wieści, bo Florence też przepada za Bractwem! Na florencewelchart.tumblr.com możecie znaleźć na to dowody. Kilka z nich poniżej:








Komentarze

  1. Kocham prerafaelitów najbardziej na świecie! Z malarzy chyba najbardziej Waterhouse'a, a z obrazów "Króla Capethuę i żebraczkę" i "Izabelę i donicę bazylii". Opowieść o Izabeli jest przefascynująca! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak wolę tych bardziej "kanonicznych" - Millais i Rossetti to moi faworyci ;) Chociaż Waterhouse przemawia do mnie tematyką :) A historia Izabeli jest rzeczywiście niesamowita i trochę przerażająca! :O

      Usuń
    2. Do Rosettiego jakoś nigdy nie umiałam się przekonać, ale Millais- zwłaszcza "Ofelia"- cudowny!
      Oj tak, Boccaccio miał naprawdę niezłą wyobraźnię :)

      Usuń
  2. Kiedyś miałam małą fazę na szukanie w sieci i oglądanie obrazów Waterhouse'a i podobały mi się, choć to nie do końca moja bajka...

    A z innej beczki: męczennica Solvay wygląda trochę jak Kate Winslet :O

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem oczarowana obrazem 'Boreas' !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się - jest niesamowity, ten wiatr i linie...

      Usuń
  4. Kiedyś wprost wielbiłam prerafaelitów! Teraz mi już trochę przeszło, mam wrażenie, że niektóre ich dzieła ocierają się nieco o kicz, chociaż Millaisa nigdy nie przestanę podziwiać, a "Boreas" nadal pozostaje jednym z moich ulubionych obrazów. Ot, sentyment :) No i obrazy prerafaelitów dostarczają tyle wspaniałych przykładów jeśli chodzi o fantazyjne stroje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam często takie wrażenie zwłaszcza w przypadku Hunta, i czasem Millais, ale ten drugi nadrabia nienagannym warsztatem ;) Co do strojów, to absolutnie się zgadzam. Mam zresztą w planach (dalekich) zrekonstruować któryś z nich :)

      Usuń
    2. O to wspaniałe plany, życzę powodzenia ;) Nie wiem czy znasz serial "Parade's End", ale jedna z bohaterek, Edith, nosi tam stroje, które z prerafaelitami bardzo mi się kojarzyły (chociaż to już późniejsze czasy, bo epoka edwardiańska). Ale ogólnie ten serial to cudo jeśli chodzi o kostiumy...

      Usuń
  5. Naga kobieta na koniu to "Lady Godiva" Johna Colliera

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam się, że niektóre obrazy znałam ,ale nie wiedziałam że to nurt prerafaelicki - nie znałam w ogóle tego pojęcia ... Ja uwielbiam Obrazy Siudmaka - realistyczne fantasmagorie, fantazje, nieprawdopodobieństwa... No i coraz bardziej doceniam portrety - zdjęcia z XIX wieku. Te bardzo realistyczne, z niesamowitą wręcz grą światła ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja średnio przepadam za takimi "fantastycznymi" obrazami, bo za bardzo mnie niepokoją :D Ale Siudmakowi też zdarzają się trafiające w moje gusta dzieła, jak np. to.

      Usuń
    2. A portrety uwielbiam, te malarskie zwłaszcza. Potrafię przejść całą wystawę i zatrzymać się tylko przy jakimś portrecie, kobiecym najczęściej. Chociaż ostatnio większą uwagę zwracam na to, w co dana dama jest ubrana :D

      Usuń
    3. To się rozumie samo przez się, suknie z obrazów to świetne źródło informacji dla nas ;) A z siudmakiem wiążą się dla mnie zabawne wspomnienia ;) Mając z 15 lat, napisałam komuś recenzję jego wystawy na studia w ramach zaliczenia, i dostałam za nią piątkę ;)))

      Usuń
  7. Lizzie to tylko jej przezwisko, na prawdę miała na imię Elizabeth. Polecam książkę "The Legend of Elizabeth Siddal" jeśli dobrze idzie Ci czytanie po angielsku. Mnie niestety słaba znajomość tego języka stoi na przeszkodzie do zgłębienia tylu ciekawych historii :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale bardzo lubię to zdrobnienie ;) A do książki może zajrzę, właśnie niedawno postanowiłam zabrać się wreszcie za coś po angielsku...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty